Brenna to niewielka, chętnie odwiedzana przez turystów, miejscowość w Beskidzie Śląskim. W sezonie letnim kusi górskimi wycieczkami i malowniczymi krajobrazami, w zimie natomiast - szaleństwem i idealnymi warunkami dla narciarzy. Wygłodniali przybysze po aktywnie spędzonym dniu zwykle stołują się w barach i restauracjach. Jedną z nich jest "Ziołowa chata", z której podziwiać można piękny widok na płynący niedaleko potok.
Zgodnie z założeniami właścicielki Iwony, jej menu jej lokalu miało się wyróżniać wyjątkową mieszkanką ziół, ponieważ dania, które przygotowywała w zaciszu swojego domu, bardzo smakowały jej przyjaciołom. Oni też namówili ją do otworzenia własnego lokalu. Prowadzenie restauracji wydało się jej strzałem w dziesiątkę, a że Iwony nie stać było na zatrudnienie pracowników, w "Ziołowej chacie" pomagają jej znajomi i córka. Szefem kuchni jest sama właścicielka, która korzysta z domowych, sprawdzonych od pokoleń przepisów. Niestety dania z ziołami nie cieszyły się zbytnim powodzeniem wśród gości. Jedynym wyjściem z obecnej sytuacji były bezcenne rady Magdy Gessler. Prowadząca "Kuchennych rewolucji" przygotowała specjalne przepisy, które miały zachwycić nie tylko miejscowych, ale także turystów, którzy być może odwiedzą to miejsce.
KUCHENNE REWOLUCJE W BRENNEJ
Magda Gessler degustację menu rozpoczęła od kwaśnicy. Była rozczarowana, gdyż w zupie zabrakło ziemniaków. Kolejnym daniem był schabowy w ziemniakach. Kotlet niestety był spalony. - Zawsze takie zjarane? To jest takie gorzkie, takie spalone - pytała oburzona Magda Gessler. Na zakończenie "uczty" restauratorce podano gołąbka bez sosu i... przypraw. Gwieździe TVN puściły nerwy. - Ale to gó*no! Co wy mi dajecie?! Podobno to jest domowa kuchnia. Dlaczego mi to podałaś?! - wykrzyczała Gessler i z impetem rzuciła talerzem.
Następnego dnia Magda Gessler odbyła szczerą rozmowę z właścicielką. Okazało się, że największym problemem w lokalu jest gotowanie w niewłaściwych garnkach, przyrządzanie dań z gotowych produktów oraz lenistwo właścicielki. - Zabrakło mi energii. Nie chciało mi się w pewnym momencie do pracy przyjeżdżać, bo co tu robić? - wyznała Iwona.
Magda Gessler postanowiła pomóc Iwonie. Lokal zmienił nazwę na "Gospoda z górki", a daniami popisowymi miały być zapiekanka i sznycle cielęce. Podczas finałowej kolacji podano zupę baranią, kotlety, puree z ziemniaków i szpinaku, gulasz z jelenia i cielęciny.
Po pięciu tygodniach Magda Gessler ponownie odwiedziła "Gospodę z górki". Restauratorka była rozczarowana, iż kucharz którego wyszkoliła tylko bywa w lokalu. Postanowiła jednak spróbować dań. Zapiekanka była za sucha, a zupa nie pachniała baraniną. Jedynie gulasz sprostał wymaganiom gwiazdy TVN. Ostatecznie Gessler uznała rewolucję za udaną.