Magda Gessler odwiedziła restaurację w Nowogardzie. Lokal prowadzi 45-letni Waldemar, który nie radzi sobie z prowadzeniem pierogarni. Gdy restauratorka odwiedziła lokal, doszła do wniosku, że właściciel nie ma na niego żadnego pomysłu. Restauracja wygląda jak z lat 80. "Szaro, nieprzyjemnie, nie wiem po co tutaj przychodzić" - powiedziała Magda Gessler.
Same dania nie były takie złe. Prowadząca program doceniła sos w karkówce, skrytykowała natomiast pierogi. Zwróciła uwagę również na to, że wszystko w kuchni jest brudne. "Ale syf. Tu nie można zrobić nic, bo ta kuchnia się nie nadaje do pracy" - podsumowała. Właściciel przyznał, że nie radzi sobie z prowadzeniem lokalu, ale siostra nie chce mu pomóc. Woli pracować w miejscu, w którym będzie otrzymywała stałe pieniądze.
Magda Gessler podjęła się rewolucji. Zaproponowała, by lokal zmienił nazwę na "Bistro gniecione", a w menu znalazły się pierogi i zupa grzybowa. Personel podszedł do zmiany z małym entuzjazmem. Właściciel nie mógł znaleźć w sobie siły na to, by optymistycznie spojrzeć w przyszłość. W trakcie rewolucji okazało się też, że jedna z kelnerek ma problem z alkoholem...
Uroczysta kolacja okazuje się sukcesem. Po 4 tygodniach okazuje się jednak, że rewolucja nie jest udana. W lokalu brakuje gości. Siostra właściciela zrezygnowała ze współpracy. "Okropne to ciasto. Jakbyś ziemniaki zapakował szpinakiem" - powiedziała Magda Gessler po spróbowaniu pierogów. "Farsz jest twardy" - dodała.
"Nie wiem, co mam z Wami zrobić..." - powiedziała Magda Gessler na zakończenie.