Magda Gessler w 4. odcinku Kuchennych Rewolucji odwiedziła wieś Zawoja w Beskidzie Żywieckim. Restauratorka musiała zmierzyć się nie tylko z kiepskimi potrawami, ale również krnąbrną obsługą karczmy Styrnol. Już po pierwszej wizycie fachowo oceniła, że dania serwowane klientom to "wyjątkowy syf". Placki były spalone, a spaghetti nie miało... sosu! Jednak największym problemem w 4. odcinku Kuchennych Rewolucji, okazała się załoga Styrnolu. Pani Zosia - główna kucharka - zaczęła szantażować właścicieli odejściem po tym, jak Magdzie Gessler nie posmakowały jej dania.
- Ja wychodzę. Nie mam patelni. Dajcie, k**wa spokój. Dzisiaj opuszczam ten lokal. I tak jest wszystko na nie - krzyczała rozzłoszczona Zosia.
Również właściciele mieli swoje wady. Główną było to, że za rzadko pojawiali się w Styrnolu. Właścicielka pracuje jako logopeda, a jej mąż często "ucieka" do lasu na polowania.
- Uciekajmy, bo tu straszą strasznym jedzeniem. Jest niesmacznie, zimno, głucho i brudno - stwierdziła do kamery Gessler.
Oprócz despotycznej kucharki problematyczny okazał się również kelner. Jak wyznali współpracownicy, mężczyźnie zdarzało się krzyczeć na gości, co potwierdzają również opinie w internecie. Tego Gessler nie mogła puścić płazem.
- Wygląda pan na bardzo miłego człowieka, a jest pan chamem - wygarnęła kelnerowi restauratorka.
Mimo tych wszystkich nieporozumień pracownicy wzięli się do pracy i podporządkowali się rozkazom i nakazom Gessler. Karczma Syrnol zmieniła nazwę na nazwę Dzika chata i przeszła metamorfozę zarówno wystroju jak i menu. Restauratorka powróciła na miejsce po miesiącu, aby, jak zwykle, przekonać się, czy może się podpisać pod rewolucją. Widać było, że wiele się przez ten czas zmieniło. Kelner, jak określiła to właścicielka "Dzikiej chaty", "okiełznał swoją naturę", a w sieci zaczęły się pojawiać na jego temat przychylne komentarze. Przemianę przeżyła także pani Zosia, która stwierdziła, że wizyta Magdy Gessler odmieniła jej życie.
ZOBACZ: Magda Gessler nawołuje kobiety do uznania wyższości mężczyzn