Święta to czas, kiedy ludzie sobie wybaczają, godzą się i zapominają o niesnaskach. Tak też miało być w przypadku Katarzyny i Kaia. Tym bardziej że przed Gwiazdką zmarł tata Kaia i dziadek ich córeczek Koko (12 l.) i Kaszmir (8 l.). Schoenhals był właśnie w Gdyni, gdzie z dziewczynkami miał się przygotowywać do Bożego Narodzenia.
Jak się jednak okazało w sądzie, zamiast ciepłej świątecznej atmosfery rozchodzący się małżonkowie zapamiętale drą z sobą koty.
W zeszły piątek w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa pary. Początkowo nic nie wskazywało na to, że małżonkowie zafundują sobie takie piekło. Okazało się jednak, że wolą iść na noże i wykłócać o swoje prawa.
- Kasia w sądzie strasznie się zdenerwowała. Były krzyki. Padały ostre słowa. Kasia zarzucała sądowi, że ten odrzuca jej wnioski. Przygotowała masę zarzutów przeciwko mężowi i jej mecenas zarzucała go pytaniami. Miało to wykazać, jak nieodpowiednim ojcem jest Kai - zdradza nam znajomy aktorki i dodaje: - Miało zapaść postanowienie co do zabezpieczenia kontaktów z dziećmi. Sąd w końcu obruszył się zachowaniem pary i oznajmił, że nie wydał postanowienia w tej sprawie. Zakończył rozprawę i wyznaczył kolejny termin.
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Super Express", powodem wojny jest brak porozumienia małżonków co do widywania się z dziećmi. Chodzi głównie o ich wyjazdy do USA, gdzie na stałe mieszka Kai. Oprócz tego Figura żąda co miesiąc 20 tys. zł alimentów na córki. Ta kwota jest nie do przyjęcia dla Schoenhalsa. Biznesmen, choć pracuje w Kalifornii w firmie zajmującej się wystrojem luksusowych apartamentów, wcale nie wykazuje dużych dochodów.
To będzie długie i bardzo bolesne rozstanie.
Polecamy: Katarzyna Figura spędza pierwsze święta w Gdyni [ZOBACZ WIDEO]