- Wydaje mi się, że im więcej ludzi będzie widziało skalę zjawiska, tym większe szanse, że będziemy ścigać hejterów jak policjanci pijanych kierowców. I pokazywać w sieci. To może zadziałać, ale musi być na to społeczna zgoda - tłumaczy Kuźniar swoje umiłowanie do zwalczania hejterów. Myślicie, że tzw. trollowanie w internecie weszło już na taki poziom, że trzeba z nim walczyć niczym z kierowcami na podwójnym gazie? A może Kuźniar jak zwykle przesadza? Niedawno dziennikarz wściekł się, gdy internauci wylali na niego wiadro pomyj, gdy ten chwalił się, że zwrócił do sklepu używany sprzęt. Swoją decyzję argumentował "brakiem zadowolenia". Innym razem Kuźniar oznajmił, że doniósł na swojego krytyka pracodawcy. - Wysłałem do jego firmy wiadomości i od jutra go tam nie będzie - pisał wówczas dziennikarz. Działanie Kuźniara to samonapędzająca się maszyna. Im głośniejsza walka z hejterami, tym większa fala krytyki z ich strony. Tak działa internet. Jarosław Kuźniar chyba o tym zapomniał. Może dlatego, że pracuje w telewizji?
Zobacz: Wakacyjne sexy fotki gwiazd!