We wotrek, 21 lutego, Jarosław Kuźniar narobił zamieszania w porannym programie stacji TVN24. Przytoczył treść jednego z maili od widzów, w którym autor zasugerował mu, że bardziej nadawałby się do prowadzenia wiejskich imprez, niż pracy w telewizji. Jest to ponoć odczucie tysięcy widzów.
Pewny siebie dziennikarz odpowiedział: "Jak tysiąc widzów tak napisze, odejdę z telewizji! [email protected] i jedziemy!". Najwyraźniej Jarosław nie spodziewał się, że sprowokowani widzowie tak szybko zareagują. Portal Wirtualnemedia informuje, że powstało nawet kilka stron na Facebooku, które zachęcają do wysyłania maili w sprawie zwolnienia Kuźniara. Udział w akcji zadeklarowało kilka tysięcy osób, więc możemy podejrzewać, że właśnie tyle maili wpłynęło na skrzynkę kontakt24.
Obiecanki-cacanki
Jednak jak można było się spodziewać, Jarosław Kuźniar nie zamierza spełnić danej obietnicy. W końcu, kto sam zrezygnowałby z ulubionej pracy? Za to dziennikarz postanowił odreagować akcję, komentując zachowanie ludzi pragnących jego zwolnienia. - Lubię akcję: "a czy Ty zwolniłeś Kuźniara?" Lem dopóki nie wszedł do Internetu, nie wiedział, że tam tylu masochistów. Właśnie się policzyli - napisał Kuźniar na swoim Twitterze, przy okazji przekręcając znany cytat. W kolejnym wpisie dziennikarz dodał, że maile zostały wysłane przez "szaloną, smutną prawicę, która wreszcie przegrała w konkursie na poczucie humoru inaczej". Potem stwierdził, że "psychiatria w Polsce ma przyszłość".
Na koniec dziennikarz napisał na swoim blogu: "Powtarzam studentom, że od dziennikarza do śmieciarza w Polsce niedaleko. Po 19 latach w zawodzie, byciu gejem, pieskiem Tuska, zaprzańcem, gnojem z kaprawymi oczami, mistrzem miłości analnej, współczesnym Urbanem, autorem programu wstajesz i łżesz raczej się śmieję niż szlocham. Na łzy trzeba sobie zasłużyć". Kuźniar się śmieje, a czy Wy będziecie płakać, że jednak nie odejdzie z telewizji?