Jak mówił Latkowski, Durczok: - Nie chciałby, żeby opinia publiczna usłyszała zeznania bardzo znanej dziennikarki, która była jego podwładną w TVN, a potem - uciekając przed nim - przeszła do innej stacji. Nie chciałby, żeby gazety drukowały informacje, w jaki sposób molestował, jakie składał propozycje seksualne, jaki nacisk wywierał. Nie chciałby, żeby wyszło na jaw, że do swojej podwładnej mówił: Nie mam majtek pod dżinsami, jedziesz do mnie? Albo: Oprzesz się o ścianę, wejdę od tyłu, suko.
Jak przekonywał: - Tu jest mój zapis rozmowy z tą dziennikarką na długo przed procesem, jeszcze zanim powstał tekst we "Wprost" o molestowaniu seksualnym. Proszę, proszę czytać... "Od tego czasu jestem gównem. Nie mogę nawet przychodzić na prezentację ramówki, bo nie pozwala mi...". To są jedne z łagodniejszych fragmentów, bez nazwisk, bez informacji, kogo jeszcze szef "Faktów" molestował. A molestował i to nie tylko tę jedną dziennikarkę. Zresztą, on w pozwie nie kwestionuje molestowania. To jest jego jedna z PR-owskich zagrywek. Kwestionuje, że powiedział do dziennikarki o braku majtek pod dżinsami. Nie zaprzecza molestowaniu.
Zobacz także: Arkadiusz Jakubik UDERZA w polskich celebrytów