Zdjęcia do filmu o legendarnym przywódcy Solidarności niebawem ruszą z kopyta. Termin realizacji tego projektu przekładano kilka razy, jednym z powodów było zebranie odpowiedniej obsady. O rolę Wałęsy walczyło kilku aktorów, ostateczny pojedynek rozgrywał się między Borysem Szycem (33 l.), Andrzejem Chyrą (47 l.) oraz Robertem Więckiewiczem. Najlepiej na castingach wypadł, jak się okazuje, ten ostatni.
- To już pewne, że Więckiewicz pojawi się w tym projekcie, był najlepszy, pokonał konkurencję - mówi osoba z produkcji filmu.
Sam aktor, by nie zapeszyć, nabiera wody w usta.
- Dopóki nie będzie oficjalnego oświadczenia z produkcji, nie mogę nic mówić - stwierdza tajemniczo Więckiewicz w rozmowie z "Super Expressem".
Bardziej rozmowny był prawdziwy bohater filmu, prezydent Lech Wałęsa. Zapytany, czy aktor podoła roli, życzył mu samych sukcesów.
Wałęsa nie miesza się w produkcję filmu
- Dałem twórcom filmu wolną rękę, ja się w to nie mieszam. Życzę im wszystkiego dobrego - zapewnia w rozmowie z "Super Expressem".
Wielkim przegranym walki o tę jakże znamienitą rolę jest Borys Szyc. Wielokrotnie pojawiały się głosy, że aktor nie dostał jej ze względu na swój nazbyt swobodny styl życia, jaki ostatnio prowadzi. Producenci zastanawiali się, czy do tak prestiżowej roli zatrudniać kogoś, za kim ciągnie się opinia artysty hulaki. Szyc sam powiedział kiedyś, że jego problemem jest mocna głowa.
- Podobno mocne łby sprzyjają alkoholizmowi - mówił.
Premiera filmu "My, naród polski" zapowiedziana jest na wrzesień 2012 roku.