
Ritchie Blackmore to bez wątpienia jeden z najbardziej wpływowych gitarzystów w historii muzyki rockowej. Jego riffy w „Smoke on the Water”, „Highway Star” czy „Man on the Silver Mountain” na zawsze wpisały się do kanonu. Przez ostatnie lata skupiał się na projekcie Blackmore’s Night – muzyce inspirowanej renesansem i folkowymi brzmieniami – tworzonym u boku ukochanej Candice, która przekazałą najnowsze wieści o stanie zdrowia muzyka:
W tej chwili Ritchie ma sporo problemów zdrowotnych. Można wierzyć lub nie, ale 14 kwietnia skończył 80 lat, co jest oszałamiające, ponieważ nie wygląda i na pewno nie zachowuje się tak, jak powinien. W tym wieku jednak pewne sprawy medyczne zaczynają cię dopadać
Serce, stawy, ból pleców – Ritchie Blackmore walczy na wielu frontach
Z relacji Candice wynika, że Blackmore przeszedł zawał serca około półtora roku temu. Lekarze wszczepili mu aż sześć stentów, które pozwoliły ustabilizować jego stan. Niestety, to nie jedyna walka, jaką toczy.
Miał on półtora roku temu zawał serca. Ma sześć stentów w sercu. Walczymy także z zapaleniem stawów i dną moczanową. Wciąż ma problemy z plecami, więc podróżowanie jest dla niego trudne z powodu całego tego siedzenia
wyjaśniła. Problemy z kręgosłupem sprawiają, że muzyk unika podróży, a występy sceniczne stają się coraz trudniejsze. Choć duch rockmana nie zgasł, ciało daje znać o sobie w sposób nieubłagany.
Nie chce zejść ze sceny... na wózku
Candice Night zaznacza, że choć Ritchie wciąż myśli o muzyce i kontakt z fanami jest dla niego ważny, coraz trudniej pogodzić to z fizycznymi ograniczeniami.
Stanie na scenie jest dla niego trudne, chociaż widzę wielu ludzi, nawet młodszych od niego, w tej branży, którzy pojawiają się na scenie na wózkach inwalidzkich. Nie sądzę, żeby chciał być w ten sposób postrzegany lub tak zapamiętany
Dziś, mimo walki z bólem i ograniczeniami, legenda nadal inspiruje. I choć nie wiadomo, czy jeszcze pojawi się na scenie, jedno jest pewne – jego talent nie potrzebuje już żadnych dowodów.