Na "Legion samobójców" od dawna czekali nie tylko komiksowi maniacy. Film miał być czymś zupełnie nowym w świecie zdominowanym przez Batmana i Supermana. Wielu widziało w nowej produkcji Davida Ayera odpowiedź na ekranizacje komiksów Marvela. Twórcy filmu postanowili wzbogacić filmowe uniwersum DC o nowych bohaterów. Kiedy okazało się, że głównymi bohaterami mają być czarne charaktery, fani przygód Batmana i Supermana oszaleli z radości.
"Legion samobójców" - o co chodzi w filmie?
Film jest luźno oparty na serii komiksowym pod tym samym tytułem z 1987 roku. Pomysł był dość oryginalny. Oto grupa do zadań specjalnych, złożona z superzłoczyńców, którzy są na usługach rządu USA. Komiks powstał jako odpowiedź na ówczesną sytuację polityczną.
W filmie pojawi się szereg przestępców, którzy zostali zwerbowani przez rząd USA. Wypuszczono ich z więzienia, ale w głowy wszczepiono ładunek wybuchowy, który wybuchnie, jeśli okażą nieposłuszeństwo. W skład Legionu wejdą: Deadshot (Will Smith), Harley Quinn (Margot Robbie), Enchantress (Cara Delevingne), Boomerang (Jai Courtney), Dr. Hugo Strange (Ike Barinholtz), Ravan (Adam Beach) oraz Killer Croc (Adewale Akinnuoye-Agbaje). Dowodzić nimi będzie Rick Flagg (Joel Kinnaman), wojskowy odpowiedzialny za nietypową jednostkę, która ma zmierzyć się z zagrożeniami, z którymi nie radzą sobie nawet superbohaterowie.
Zobacz: Legion samobójców - pierwsze recenzje