Ania i Robert Lewandowscy byli gwiazdami ostatniego odcinka Kuby Wojewódzkiego. Ku zaskoczeniu wszystkich chętnie opowiadali o swoim życiu prywatnym. Trenerka musiała odpowiedzieć na pytanie, czy miałaby coś przeciwko, gdyby jej mąż miał ochotę na kebaba. Okazało się, że w tej kwestii Ania jest bardzo zasadnicza.
- Gdyby to był kebab zrobiony przeze mnie to dopilnowałabym, żeby zjadł do końca - w żarcie Lewandowskiej dało się odczuć nutkę ponurej prawdy
Następnie Wojewódzki zapytał trenerkę, czy nie czuje się zmęczona ciągłym obstrzałem mediów.
- My na to się w jakiś sposób zgodziliśmy, to jest związane z naszymi zawodami i naszą pozycją jako power couple. Cieszę się, że mogą skorzystać z tego Polacy. Staram się uświadamiać ich i przekonywać do zdrowego, aktywnego stylu życia - odparła.
Kolejne pytanie było o wiele trudniejsze. Wojewódzki zapytał ją, czy według niej miałaby szansę odnieść sukces, jaki odniosła, gdyby nie wyszła za Roberta Lewandowskiego.
Anna Lewandowska szczerze o występie w KSW: Za dwa lata...
- Wiem, że to jest mi zarzucane. uważam, że małymi krokami zawsze jakiś sukces bym odniosła. Znam siebie i wiem, jak pracuje moja głowa - stwierdziła Ania.
Na sam koniec Lewandowscy u Wojewódzkiego zostali poddani próbie zgodności małżeńskiej. Showman poprosił Anię o założenie wygłuszających słuchawek. W tym czasie jej mąż musiał udzielić odpowiedzi na kilka osobistych pytań. Jedno z nich brzmiało następująco: Jak zwracacie się do siebie w domu? Okazuje się, że Robert często mówi do Ani "kochanie", tymczasem jego partnerka pieszczotliwie nazywa go "Lewciu".
- W sensie od lewej nogi? - dopytywał Wojewódzki
- Nie, od nazwiska - wyjaśnił Lewandowski.
Anna Lewandowska: Schweinsteiger ukradł ciasto, które zrobiłam Robertowi