Niektórzy mówią, że Lichtam nie potrafi zamilknąć nawet nad trumną. Zawsze lubił publicznie wypowiadać się na różne tematy, jednak nie uszanował śmierci Krzysztofa Krawczyka i co chwilę porusza tematy związane z dawnym przyjacielem. Nie wszystkim się to podoba. Żona Krzysztofa, Ewa Karwczyk prosiła go, żeby przestał opowiadać o jej mężu. Lichtman nie zamierza jednak stosować się do tej prośby. Jak sam mówi ma wiele wspomnień związanych z legendą polskiej sceny rozrywkowej. W końcu wspólnie stworzyli kultowy zespół "Trubadurzy" i odnieśli prawdziwy sukces. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu i Marian zna wiele tajemnic Krawczyka, które postanowił wyciągnąć na światło dzienne.
CZYTAJ: Szokująca opowieść Joanny Kurowskiej o synu Krzysztofa Krawczyka. Doszło do strasznie niezręcznej sytuacji
Był milionerem jednego dnia
Nikt się nie spodziewał, że takie słowa padną z ust ówczesnego przyjaciela Krawczyka. Jednak Lichmtan postanowił wyznać, co Krzysztof robił z pieniędzmi, które zarabiał w "Trubadurach". - On był rewelacyjnym człowiekiem. Jemu nigdy nie zależało na pieniądzach. Pamiętam, że z nim miałem takie problemy, że jak zarabialiśmy w Trubadurach pieniądze, to on po 3-4 dniach już nie miał tych pieniędzy. Komuś coś postawił, zaprosił na obiad. Szpanował. Milioner jednego dnia. Ale on taką miał naturę - powiedział piosenkarz w rozmowie z serwisem Jastrzabpost.pl. - Mówił mi zawsze, że na pieniądzach mu nie zależy, że Fenicjanie zrobili błąd. Pieniądze uważał za truciznę. Ludzie się kłócą przez pieniądze, zabijają się przez pieniądze, przez pieniądze są problemy. Oczywiście dzięki pieniądzom można też żyć pięknie i godnie. On miał specyficzne podejście do pieniędzy – dodał.
Często pożyczał pieniądze
Lichtman postanowił opowiedzieć pewną historię, która idealnie obrazowała to, jak Krawczyk zarządzał pieniędzmi. - Pamiętam, że Ewa go przywoziła i jak szliśmy ulicą Piotrowską do Anatewki, to on zawsze mówił, że zaprasza mnie na obiad. Ale idąc do tej Anatewki on dawał wszystkim ludziom pieniądze. Ktoś go prosił o 5 zł, a on dawał 50. Zanim doszliśmy do tego miejsca, to on tych pieniędzy nie miał. Ode mnie pożyczał, oczywiście oddawał. Potem wpadłem na pomysł, że jak przyjeżdżał do mnie i szliśmy do Anatewki, to szliśmy bocznymi ulicami, by nikt od niego nic nie wołał. To był człowiek dusza – opowiedział piosenkarz. Ciekawe jakie jeszcze historie w zanadrzu ma Lichtman i co na to powie wdowa po Krawczyku...