Ależ ten czas leci! Swoją karierę na szklanym ekranie Bogusław Linda rozpoczął już (to nie żart) 50 lat temu! To wówczas, jako student krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej, wystąpił na planie popularnego serialu "Czarne chmury". Debiut okazał się być udany, gdyż po nim posypały się do niego różnego rodzaju propozycje. Aktor szybko budował swoje nazwisko w świecie filmu i już w latach 80. uważano, że ma on ogromny potencjał na międzynarodową karierę. Był tylko jeden, dość istotny problem...
Na przełomie lat 70. i 80. Linda znalazł się na celowniku komunistycznej Służby Bezpieczeństwa. Funkcjonariusze tejże służby latami namawiali do do podjęcia współpracy, ale on uparcie odmawiał współpracy z PRL-owskim aparatem represji. W pewnym momencie (w 1983 r.) aktor miał w tamtych latach możliwość wystąpienia u boku Meryl Streep (która już wtedy miała na koncie dwa Oscary!). Rola w "Miłości w Niemczech" Andrzeja Wajdy była jednak związana z koniecznością wyjazdu z Polski. Linda, choć złożył wniosek o wydanie paszportu, spotkał się z odmową ze strony władz PRL-u.
- Miałem zagrać u Wajdy z Meryl Streep. I chodziło o paszport, o te jakieś pieniądze, marki, a ja nie miałem ani grosza, ani na moje dzieci, ani na nic, k***a, nie miałem pieniędzy. I wtedy oni (funkcjonariusze SB - przypis red.) mówią, że dobrze - puszczą mnie, dadzą paszport i marki, ale jak będę kablował. Donosił - wspominał Linda na kartach książki "Zły chłopiec".
Co ciekawe, wiadomość o problemach z obsadą "Miłości w Niemczech" dotarła też za ocean. Meryl Streep uznała, że bezpieczniej dla jej kariery będzie, jeśli zamiast w filmie, któremu uważniej przyglądają się komuniści z Polski, zagra w innym obrazie (dzięki temu możemy ją oglądać w "Pożegnaniu z Afryką").