Serial, który byłby znacznie mniej dramatyczny, gdyby nie to, że ci, którzy potrzebują w nim pomocy Górskiego Pogotowia Ratunkowego, notorycznie mają kłopoty z zabezpieczeniem swoich telefonów komórkowych. A to przed spadnięciem w przepaść, a to przed zgubieniem czy połknięciem przez niedźwiedzia. Pośród pięknych tatrzańskich krajobrazów, nieoczekiwanie dla osoby znającej góry z pocztówek z pozdrowieniami z Zakopanego, pracownicy korporacji integrują się nad przepaścią, taternicy odpadają od ścian, uchodźcy korzystają z przemytników jako przewodników, burza znacząco wpływa na przebieg wycieczki, a grzybki halucynogenne na przebieg rytuałów odprawianych przez sektę. Dzięki sprawnym akcjom bohaterskich bohaterów serialu wszystko lub prawie wszystko kończy się dobrze. W każdym razie my, widzowie, mamy taką nadzieję.
Jak potoczą się losy Kloda, Niny i Perego uwięzionych w jaskini? Kozice górskie pobekują, że w środowym odcinku dojdzie do kolejnego zawału, w wyniku którego Hubert spocznie pod warstwą kamieni. Czy na zawsze? To się okaże. Dojdzie też do przełomowej rozmowy Justyny z Dorotą, podczas której dziewczyna wyjawi widzom, kto jest ojcem jej dziecka. Będzie to "brazylijski" element w polskich górach, bardzo podnoszący poziom adrenaliny, który i tak utrzymuje się kilkaset metrów nad poziomem morza. W kolejnym odcinku będzie jeszcze dramatyczniej. Ktoś będzie próbował popełnić samobójstwo, a dzieci zostawione bez opieki postawią na nogi służby ratownicze. Czy wszystko potoczy się szczęśliwie, a w szczególności, czy stary dobry naczelnik, który wie wszystko o kobietach, zostanie wybrany nowym naczelnikiem? To się okaże.