W najnowszej "Rewii" możemy przeczytać, że trzynaście lat temu Lis i Rusin cudem uniknęli śmierci. W 1996 roku wracali do Waszyngtonu z krótkiego urlopu na Florydzie. W Miami czekali na samolot DC-9, którym mieli dotrzeć do Atlanty na międzylądowanie.
Już na lotnisku zorientowali się, że tańszy lot do samego Waszyngtonu oferuje inna linia lotnicza. Szybko zmienili rezerwację. Jak się okazało DC-9, którym mieli lecieć, rozbił się. Była to jedna z największych lotniczych katastrof w historii. W jej wyniku zginęło łącznie 110 osób.
Na szczęście małżeństwu polskich dziennikarzy udało się. Czuwało nad nimi przeznaczenie?