Barbara Krafftówna obwiniała się za tragedię
Wieść o tym, że Barbara Krafftówna nie żyje, była ogromnym zaskoczeniem dla fanów aktorki. Gwiazda miała 93 lata, a los mocno ją doświadczył. To dlatego zdawała sobie sprawę z kruchości życia i doceniała każdą chwilę.
Pierwszym mężem aktorki był Michał Gazda (+41 l.). Para poznała się 1 maja 1956 roku. Już miesiąc później Barbara Krafftówna została mężatką. Niestety, szczęście młodych nie trwało długo - 6 listopada 1969 roku Michał Gazda zginął w wypadku samochodowym, o czym jego ukochana dowiedziała się od milicjanta.
"W progu stał oficer. Powiedział, że Michał nie żyje. Prowadził auto i na moście Gdańskim dostał zawału serca. Rzuciłam się na tego milicjanta i zaczęłam go bić w klatkę piersiową. Zareagowałam tylko ruchem, bezdźwięcznie" - wspominała w książce "Krafftówna. W krainie czarów".
"Michał był dobrym aktorem. Natomiast przy moim życiorysie, przy mojej sile zawodowej i pozycji, był w cieniu" - uważała aktorka.
Barbara Krafftówna przez wiele lat nie mogła pogodzić się z tragiczną śmiercią męża, który zginął w wypadku samochodowym. Obwiniała się, uważając, że jeśli 6 listopada 1969 roku nie umówiłaby się z nim na obiad w SPATiF-ie, mógłby dłużej cieszyć się życiem. Para miała świętować przypadające dzień później 42. urodziny Michała Gazdy.
Barbara Krafftówna i Michał Gazda doczekali się syna - Piotra. Był on oczkiem w głowie rodziców. Po śmierci pierwszego męża aktorka wspomagała się lekami uspokajającymi, by radzić sobie z rzeczywistością i wychowywaniem dziecka.
Kolejne osobiste dramaty Barbary Krafftówny
Po kilkunastu latach od śmierci pierwszego męża Barbara Krafftówna spotkała kolejną miłość. Był nią dyrektor międzynarodowego instytutu do spraw emigrantów w San Francisco, którego poznała, gdy zamieszkała w USA. Jak podkreślała w wywiadach, była to miłość od pierwszego wejrzenia.
Aktorka ponownie stanęła na ślubnym kobiercu. Wydawało jej się, że będzie to miłość na zawsze, jednak życie napisało inny scenariusz - zaledwie pół roku po ślubie Arnold Seidner zmarł na zawał serca.
Przeczytaj też: Barbara Krafftówna miała problemy z pamięcią
"Staram się doceniać każdą chwilę, bo wiem, jak kruche jest szczęście" - mówiła Krafftówna w wywiadach. W latach 90. XX w. zdecydowała się na powrót do Polski i osiedliła w Warszawie. Niestety, po raz kolejny musiała zmierzyć się z ogromnym ciosem.
"Gdy zostałam podwójną wdową, wydawało mi się, że zły los wystarczająco mnie już zranił i wreszcie da mi spokój. Niestety… Okazało się, że najgorsza tragedia była jeszcze przede mną" - wspominała później.
W 2009 roku Barbara Krafftówna pochowała syna, Piotra. Jak radziła sobie z tragediami?
"Bardzo pomagają pigułki. Najpierw przychodzi otępienie, a potem trzeba spróbować jakoś z niego wyjść. W końcu pozostaje blizna, dotkliwa, wyraźna, własna" - zwierzała się w rozmowie z Remigiuszem Grzelą.