Według Lubaszenki, sakrament ślubu nie jest zbyt pożyteczny. Aktor uważa, że formalny związek z kobietą jedynie demoralizuje człowieka i wprowadza w życie małżonków same konflikty. Lubaszenko senior woli być wolnym ptakiem. Do tego ma uraz do żon, ponieważ przez jedną został perfidnie okradziony.
- Każdy związek był trudną lekcją życia. Najbardziej pouczająca wynikała z tego, że przez jedną z żon zostałem okradziony. I to przekreśliło moją wiarę... Nie przywiązywałem wagi do finansów. Nie przyszło mi do głowy, że można kogoś okraść! Niska prymitywna kradzież, to poniżej wszelkiego poziomu - zdradza Edward tygodnikowi "Świat&Ludzie".
Jak sam przyznaje, ufał żonie i nie podejrzewał, że najbliższa mu osoba mogłaby zrobić coś takiego.
- Mieliśmy z żoną książeczki oszczędnościowe, złożone w księgowości w Starym Teatrze w Krakowie. Takie były wtedy procedury. Pamiętam, że duży fiat na przydziałowy talon kosztował wtedy 120 tysięcy. A za pieniądze, których przez żonę zostałem chytrze pozbawiony, można było założyć średniej wielkości przedsiębiorstwo taksówkowe - wspomina Lubaszenko.
Dziś tylko jedna kobieta ma dostęp do jego konta - córka Beata.
Lubaszenkę okradła własna żona!
2009-07-30
21:44
Wybitny aktor Edward Linde-Lubaszenko (70 l.) od dawna uchodzi za zwolennika wolnych związków. Aktor był czterokrotnie żonaty, lecz z czasem doszedł do wniosku, że ta instytucja nie została stworzona dla niego. Jak sam mówi, "warto się wiązać, lecz nie warto żenić".