Stan Borys: Lubię dbać o siebie

2009-11-11 6:14

Na scenie jest od ponad 55 lat. Wciąż śpiewa, tworzy, a niedawno wydał zbiór poezji "Co jest urokiem tego życia". O urokach życia i trosce o siebie zdecydował się opowiedzieć Czytelnikom "Super Seniora".

- Słyszałam taką historię. Trzy lata temu spadł pan z konia i strasznie się potłukł. Ale kiedy zawieziono pana do szpitala, lekarze wpadli w osłupienie. Na zdjęciach rtg. mieli kości 30-latka. Lekarze nie wierzyli, więc zrobili zdjęcia jeszcze raz. I wtedy pana zapytali: "Ile naprawdę pan ma lat?!".

- To zdarzyło się naprawdę. Ja zwijałem się z bólu, a oni mnie o to wypytywali, choć wiedzieli, przecież spisywali dane z dowodu osobistego. Ale ja zdawałem sobie sprawę z tego, jak wyglądają moje kości i moje ciało. Przyjaciele lekarze w Stanach pracujący na uniwersytecie na wydziale geriatrycznym robili mi badania i rzeczywiście podziwiali moje młode organy.

- Jak to się robi? A może to po prostu genetyka?

- Może genetyka, a może wszystkiego po trochu. A tak naprawdę ja lubię siebie - ja dbam o siebie, staram się nie traktować swojego żołądka jak śmietnika, a ciała jak worka treningowego. Nawadniam swój organizm, odżywiam i witaminizuję. Jestem wiecznym studentem dietetyki.

- Jest pan fanem ruchu. Co jest ważniejsze: ruch czy dieta?

- Ruch jest zdecydowanie najważniejszy. Jeszcze gdy byłem bardzo młodym człowiekiem, interesowałem się mitologią. Zastanawiałem się, dlaczego teraz nie ma takich ludzi, takich atletów. Chciałem być jak oni, jak mój ojciec, który imponował mi siłą. Kiedy zacząłem interesować się kulturystyką i walkami Wschodu, stwierdziłem, że ćwiczenia są ważniejsze od pigułki. Należałem i nadal należę do łańcucha klubów fitness, gdzie mogę spokojnie ćwiczyć, gdziekolwiek mam koncerty, w Ameryce, Australii, Kanadzie...

- Ile godzin dziennie pan ćwiczy?

- Kiedyś miałem reżim: ćwiczyłem każdego dnia, ale inne części ciała. Dziś już nie mam ustalonych godzin. Dziś cieszę się życiem.

- Co to znaczy cieszyć się życiem? Jak wyglądał pana dzisiejszy dzień?

- Najpierw woda, dużo wody, potem oddychanie typu pranayama. Potem joga, następnie bieżnia, trochę ciężarków albo tenis. W moim schemacie dnia, jeśli ćwiczę, to minimum 2 godziny, przed jedzeniem lub po. Kiedy śpiewam koncert, to 3 godziny po jedzeniu. Ale znam jeszcze wiele innych ciekawych systemów.

- Wielu ludzi powie: "Łatwo mu, ja tak nie mogę. Nie mam siły, pieniędzy"...

- Do tego nie potrzeba pieniędzy. Ciągle to słyszę. Narzekanie. Przecież, jak słucham takiego kogoś, to przejmuję jego złość i jego bóle. To samo w mediach, kraj się wali, kryzys tuż-tuż… jak można tak żyć, w ciągłych narzekaniach? Ja w ogóle już nie słucham wiadomości, bo popadam w depresję... Ciągną się za nami "powłóczyny" komunizmu, wojen, martyrologii. Ja naprawdę nie chcę być bohaterem pochowanym pod brzózką i mieć pośmiertny krzyż zasługi. Te czasy minęły. Trzeba żyć inaczej.

- Czyli jak Amerykanie mówmy od rana: "Uśmiechnij się! Czuję się genialnie, wspaniale!".

- Tak! A co, mamy przelewać bóle na innego człowieka i zarażać go naszym sfrustrowaniem? Przynajmniej spróbujmy się uśmiechać. Znany amerykański psycholog Wayne Dyer mówi: "Pokochaj siebie. Bo póki tego nie zrobisz, nie będziesz mógł kochać innych".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają