Łucja Prus należała do jednych z najgorętszych nazwisk PRL-u. Do dziś utwór, który nagrała z zespołem "Skaldowie" "W żółtych płomieniach liści" nudzi wielu z nas. Praca w zespołem przyniosła jej nie tylko wielki hit, ale także miłość swojego życia. Pod koniec lat 60. poznała menadżera zespołu, Ryszarda Kozicza. Wkrótce wzięła z nim ślub i na świat przyszła jej córka. Wokalistka zdecydowała się wówczas na zawieszenie kariery. Dla wielu był to szok, a Agnieszka Osiecka mówiła nawet o zmarnowanym talencie. Do pracy wróciła, gdy córka była już nastolatką.
Jej utwór ze "Skaldami" nucił cały kraj. Była jedną z największych gwiazd PRL-u
W połowie lat 90. powróciła do muzyki. Gdy przygotowywała nowy materiał, zdiagnozowano u niej raka piersi. Mimo że nierówna walka z chorobą pozbawiła ją sił, nie chciała zawieść odzyskanego niedawno zaufania swoich fanów. Nie odmawiała koncertów. Jej ostatni występ odbył się w 2002 roku. Miała wystąpić jeszcze w "Szansie na Sukces", żeby posłuchać swoich utworów. Tak się jednak nie stało. Na nagranie nie dojechała. Choroba okazała się silniejsza. Zmarła 3 lipca 2002 roku.
Przed śmiercią do swoich najbliższych miała nietypową prośbę, którą spisała nawet w testamencie. Prosiła, aby znajomi na jej pogrzeb przyszli z uśmiechem. Dodatkowo, prosiła o to, aby nie organizować jej stypy. Wolała, aby znajomi spotkali się na łące i wspominali ją w okolicznościach przyrody.