Reżyser udzielił wywiadu Arturowi Zaborskiemu, z którym podzielił się smutnymi refleksjami na temat mediów publicznych i promowania przez nie disco polo. Mimo to nie uważa, by takie zachowania były domeną jedynie obecnej władzy.
- Albo będzie miejsce na disco polo, filmy Patryka Vegi i moje, albo ja ich nie będę robił. Stoicko do tego podchodzę, choć oczywiście smuci mnie, że inteligencja przestała być w cenie – powiedział. (…) Ale i III RP za mało zwracała uwagę na kulturę. Kultura nigdy nie była ważna dla żadnego rządu. Zawsze będę miał za złe PO, że uważała, że kultura musi się sama finansować.
Machulski nie przebiera jednak w słowach, gdy chodzi mu o wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Pośrednio to ich obarcza winą za wygląd TVP, ponieważ to oni mają być niedoinformowani politycznie:
- Tylko kto popiera PiS? Może ktoś, kto jest - również za sprawą TVP oszukiwany, niedoinformowany? Albo ktoś kto jest po prostu złym człowiekiem? Trzeciej opcji nie ma – stwierdził.
Machulski ma prawo do rozgoryczenia: Studia Filmowe ZEBRA, które zakładał w 1988 roku, zostały scalone z pozostałymi instytucjami filmowymi, co oznacza, że przeszły pod zarząd ministra kultury. Reżyser mówi, że decyzja nie miała uzasadnienia finansowego, bo studia utrzymywały się z praw do starych filmów. Problem powstał, gdy prawa wykupiła telewizja prywatna, która dała lepszą ofertę niż TVP.
- Pochodzące z licencji starych filmów zapewniały w wypadku Zebry roczne utrzymanie studia. Nie musieliśmy tych funduszy szukać na mieście. A co najważniejsze nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy z budżetu państwa. Utrzymywaliśmy się sami.
- Znam tylko plotki, że po tym, jak studio Kadr sprzedało licencje filmów nie TVP tylko stacji prywatnej, która więcej za nie oferowała – a mieli do tego wszelkie prawo i działali dla dobra firmy – tak rozwścieczyło prezesa Kurskiego że poskarżył się ministrowi Glińskiemu. I Gliński ze swoim sztabem wymyślili, by połączyć wszystkie studia w jedno całkowicie zależne od ministra kultury, żeby taka "samowolka" się więcej nie powtórzyła. A być może to była kropla, która przepełniła czarę, bo studia zawsze były solą w oku środowiskowej konkurencji, która przy każdym rządzie skarżyła się na nas kolejnym ministrom kultury?