Niedawno Stuhr "błysnął" swoją wiedzą historyczną. Pomylił dwie wielkie bitwy polskiego średniowiecza - tę pod Cedynią i obronę Głogowa. Wypalił, że niby pod Cedynią Polacy przywiązywali dzieci do tarcz. Pokłosiem takich rewelacji była fala krytyki, która rozlała się głównie po Internecie. Jedni pukali się w głowę, jak można być takim nieukiem, inni robili sobie żarty z aktora. Ale ten zamiast posypać głowę popiołem, pcha się na świecznik dalej. Teraz ma pretekst - nadchodzący koniec świata.
- Do plusów końca świata zaliczyłbym jeszcze dziesiątki odcinków polskich seriali i telewizyjnych programów rozrywkowych, które zostały nakręcone jesienią, a których telewizje nie zdążą wyemitować. Artyści sobie zarobili, może nawet zdążyli te pieniążki wydać, a nikt, chwała Bogu, nie będzie musiał tego oglądać - szydzi z kolegów Stuhr w miesięczniku "Zwierciadło".
Z politowaniem komentuje takie zachowanie Katarzyna Łaniewska (79 l.), serialowa babcia Józia, z "Plebanii": - Sam przecież grywał w serialach, filmach, które były lepsze i gorsze. To przede wszystkim życie dla kolegów i koleżanek. Zarobki. Rozumiem, że niektóre seriale są miałkie, inne ciekawsze, ale to jest przede wszystkim praca, której jest coraz mniej w tych czasach. Może dla pana Stuhra ten koniec świata będzie wybawieniem po tych głupotach, które naplótł - mówi nam aktorka.