Rak prostaty, czyli gruczołu krokowego, jest przyczyną 9 proc. zgonów z powodu chorób nowotworowych u mężczyzn. Często przez długi czas nie ma objawów, że rak się już rozwija. Tak też było w przypadku popularnego aktora Macieja Damięckiego. Czuł się dobrze i nic nie zapowiadało, że w jego ciele rośnie nowotwór. Aż strach pomyśleć, co byłoby z aktorem, gdyby nie jego żona Joanna.
- Ja namówiłam Macieja. Chociaż nie było u niego żadnych objawów, powiedziałam mu: ja co roku robię cytologię, to ty też idź i się przebadaj - mówi nam Damięcka.
Gdy aktor poszedł na kontrolne badanie, usłyszał diagnozę: rak prostaty. - U mnie wskaźnik badania krwi PSA wyszedł poza normę. Było skierowanie do urologa, była zrobiona biopsja, było stwierdzenie nowotworu, były naświetlania przez 5 tygodni. I teraz co roku badam sobie PSA. I na szczęście wszystko jest już dobrze. To był bardzo malusieńki guz, ale dzięki tym badaniom został wykryty tak wcześnie - opowiada Damięcki.
Teraz pan Maciej namawia mężczyzn, żeby po 45. roku życia poddali się badaniom. Aktor bierze udział w kampanii "Prostata na lata". - Apeluję, żeby mężczyźni badali się pod kątem raka prostaty. To jest w Polsce tak wstydliwy temat, że nikt nie chce o tym mówić - wzdycha i dodaje: - Dziękuję żonie, że mnie namówiła na te badania. Mężczyźni nie powinni czekać, aż pojawią się niepokojące objawy, bo wtedy może być już za późno nawet na operację...