Maciej Kossowski zmarł samotnie w USA. Legendarny muzyk PRL zostanie pochowany pół roku po śmierci

2023-04-04 12:00

Maciej Kossowski (†85 l.) śpiewał takie przeboje jak "Dwudziestolatki", "Wakacje z blondynką" czy "Nie mówię żegnaj". Mimo, że jego piosenki zna niemal każdy w Polsce, to artysta zmarł samotnie w USA i od pół roku nie udało się go pochować. Na szczęście wreszcie odnaleziono członków jego rodziny, którzy zorganizują uroczystość.

Maciej Kossowski zmarł samotnie w Nowym Jorku

i

Autor: Archiwum Prywatne

Maciej Kossowski był znanym i cenionym muzykiem okresu PRL. Zmarł w samotności 30 października 2022 r. w szpitalu New York-Presbyterian/Weill Cornell Medical Center na Manhattanie. Niestety dotychczas nie udało się go pochować. Artysta nie zostawił testamentu, ani żadnych upoważnień, co do rozporządzania jego majątkiem po jego śmierci. Nie miał żadnych relacji z rodziną  w Polsce, ani w Stanach Zjednoczonych. Jedynym człowiekiem, z którym miał kontakt był Paul Radelat - sąsiad i znajomy artysty. To on poinformował media o jego śmierci, zabiegał też by polski konsulat w Nowym Jorku zaangażował się w poszukiwania rodziny muzyka.

Na szczęście wreszcie udało się odnaleźć rodzinę zmarłego i po dopełnieniu formalności może on zostać pochowany. Konsul RP w Nowym Jorku nie podał jednak daty i miejsca uroczystości. W informacji czytamy jedynie, że zgodnie z wolą rodziny Maciej Kossowski zostanie pochowany w grobowcu rodzinnym na cmentarzu w Hamptons, w stanie Nowy Jork.

Maciej Kossowski był muzykiem i wokalista Czerwono-Czarnych. Marzył o grze na trąbce w nowojorskich klubach jazzowych

Maciej Kossowski był utalentowanym muzykiem. To on w oryginale śpiewał "Dwudziestolatków" czy "Wakacje z blondynką". W latach sześćdziesiątych jego szlagiery nuciła cała Polska, a on sam był cenionym członkiem zespołu Czerwono-Czarni. Jego marzenia sięgały jednak dalej. Największą jego pasją była gra na trąbce, a największym marzeniem granie jazzu w nowojorskich klubach. Pod koniec lat sześćdziesiątych zdecydował się wyruszyć w świat za swoimi marzeniami. Niestety spełniał je w samotności. Mieszkał w Nowym Jorku, na 36 piętrze apartamentowca, z którego okien rozpościerał się wspaniały widok na miasto. Jak twierdzi Paul Radelat, artysta uwielbiał ten widok. Przez wiele lat spełniał swoje marzenia, grał i tworzył. 

Ostatnią dekadę życia spędził jednak w samotności. Całkowicie wycofał się z życia społecznego, z nikim nie utrzymywał bliskich kontaktów. Sporadycznie spotykał się jedynie z Paulem Radelatem. Ale nawet on o jego chorobie dowiedział się dopiero po telefonie od lekarza z nowojorskiego szpitala. 

"Gwiazdy w Skolimowie" odc.1. Tak żyją artyści w domu opieki w Skolimowie
Sonda
Pamiętasz zespół Czerwono-Czarni?
Listen on Spreaker.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki