- Kim jest pański bohater z "Na dobre i na złe"?
- Ma na imię Klaus i jest gwiazdą muzyki.
- Dlaczego trafił do szpitala?
- Miał wypadek na motocyklu. Doznał poważnego urazu ręki, więc trafia do szpitala, gdzie zajmują się nim lekarze. Od tego momentu moja rola ogranicza się do leżenia. Ale dobrze, bo aktorstwo to męczarnia. Zastanawiałem się, czy dobrze leżę i chodzę! Nie wspominając o scenach, w których musiałem coś powiedzieć. Na szczęście wszystko rozegrają aktorzy. Ja jestem tam, aby zareklamować moją nową twarz country...
- Co to znaczy?
- Zgodziłem się wystąpić w serialu, bo moim następnym etapem twórczym jest country. Jako młody człowiek zaczynałem od bluesa. Przeszedłem przez chyba wszystkie gatunki muzyczne oprócz operetki. Teraz czas na country, bo od zawsze jestem fanem Johnny'ego Casha.
- Zamierza pan nagrać płytę z muzyką country?
- Tak, cała będzie absolutnie country. Nie zabraknie też co najmniej dwóch moich nowych autorskich utworów utrzymanych w tym klimacie. Pokażemy, że country to nie obciach.
- Czyli znalazł się pan na planie "Na dobre i na złe" ze względów promocyjnych?
- Tak to wymyśliłem. Dostałem zapytanie od producentów serialu, czy w nim wystąpię i zgodziłem się. Oni chcieli wykorzystać moje piosenki "Jestem sam" i "Gdzie są przyjaciele moi", czyli wychodzi na to, że gram siebie. Bardzo podobała mi się atmosfera na planie. Było sympatycznie. Piliśmy herbatkę, rozmawialiśmy...
- Rozdaje pan autografy?
- Tak, chcą ich te wszystkie baby. Jestem ich idolem. Zaczęło się od "Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem". Nagrałem tę piosenkę na potrzeby programu "Muzyka łączy pokolenia", będąc jeszcze członkiem Püdelsów i znarkotyzowanym szaleńcem. Zaśpiewałem ją i ludzie oszaleli. W Internecie baby pisały: "Do tej pory nienawidziłam Maleńczuka, ale od tej piosenki chyba zmienię zdanie". A ja nie jestem aż takim kpem, żeby tego nie zauważyć.