Maciej Maleńczuk bardzo się zmienił - z krzykliwego rockmana stał się spokojnym mężczyzną, który najbardziej ceni sobie rodzinę. Na dowód zmian, jakie zaszły w jego życiu, udzielił wywiadu magazynowi PLAYBOY:
- Dojrzałem, jestem człowiekiem, cokolwiek by pisały tabloidy - rodzinnym. Mam dzieci, dom na wsi, żonę, z którą jestem ponad 20 lat - zaczyna Maleńczuk.
Zmienił się także jego stosunek do szpanowania i pieniędzy:
- Część wydałem na bardzo dobry samochód Subaru WRX. Dom trzeba spłacić. Mieszkanie w Krakowie trzeba spłacić. Milionerem to ja nie jestem. Zarabiam więcej, niż jestem w stanie wydać, ale absolutnie się z tym nie obnoszę. Po wsi jeżdżę 26-letnim jeepem, którego nazywam Mad Maxem.
Przy 30-stopniowym mrozie odpala jak rakieta. Nissan Terano, blaszak. Będę jeździł po wsi Subaru 100 na godzinę? Po wsi trzeba jechać powoli, majestatycznie, uważać, żeby ci jakiś kot nie wyskoczył.
Tam są mistrzowie letnich opon i Cinquecento, którym jeżdżą po schodach. Znają się na maszynach. Wszystko potrafią naprawić. Mad Maxa naprawili mi sztachetą. W pewnym momencie coś mi nie chciało odpalić. Podchodzi taki, otwiera maskę, wziął kawałek sztachety, stuknął. Zapaliło - zdradza Maciej Maleńczuk.
Spodziewalibyście się takiej zmiany po Maleńczuku? Jego żona musi się cieszyć, że mąż już nie chwali się zdradami...