Kiedy ponad dziewięć miesięcy temu zapytano Macieja Stuhra, co by zrobił, gdyby zastał żonę z innym facetem w łóżku, zaśmiał się głośno i odpowiedział: "Nareszcie! Skąd się pan wziął?". A potem dodał, że żona bywa zazdrosna, ale on rozumie ją. - Nie jest łatwo, podejrzewam, być związanym z aktorem, szczerze mówiąc, nie polecam. Kobieta ma dużą wyobraźnię, jak my tam znikamy na planach filmowych, wyjazdach... Trzeba okazywać elementarną czułość, uwagę... I zapewniać, i dzwonić co pięć minut, i wysyłać tysiące esemesów... - to był koniec października zeszłego roku, gdy aktor mówił to w wywiadzie dla internetowego programu "20m2 Łukasza". Kilka tygodni potem wyprowadził się ze wspólnego mieszkania na warszawskim Mokotowie.
>>> Iwona Węgrowska wzięła ślub cywilny
Co się stało? Czyżby za mało dzwonił? Czyżby wysyłał za mało esemesów? A może aktor tak krakał o kochanku, aż wykrakał? Bo w ostatnich dniach nie mówi się o niczym innym jak o narodzinach syna jego żony Samanty. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że to nie Maciej był przy porodzie żony, i to nie Maciej zabierał Samantę z chłopcem ze szpitala. Jego miejsce zajął inny mężczyzna. Żony Stuhra nie odstępował na krok młody muzyk z zespołu Tune, Jakub Krupski (29 l.). Przyjaciel rodziny był na każde zawołanie Samanty. Nocował w szpitalu, zorganizował fotelik dla noworodka, zajmował się dokumentami syna Samanty. A przed porodem spełniał jej zachcianki, odwiedzał, przynosił pizzę do domu.
Maciej natomiast od kilku tygodni bawi w Moskwie na planie filmowym. Ale podobno tu w Warszawie ktoś na niego czeka - o 10 lat młodsza kobieta spoza branży artystycznej.
>>> Steczkowska zaprojektowała swoją sukienkę