Rosół to podstawa polskiej kuchni. Króluje głównie na stołach, kiedy aura sprzyja przeziębieniom. Ale ci, którzy chcieliby skosztować tego przyrządzonego w restauracji Magdy Gessler, raczej obejdą się smakiem. Zwyczajnie mało kogo będzie na to stać. Restauratorka otworzyła właśnie nowy lokal w stolicy – na Wilanowie, który jest znany jako bogata dzielnica. Być może to skłoniło Magdę do wywindowania cen swoich produktów.
Zobacz także: Oni zarabiają FORTUNĘ w czasie zarazy! Mucha i Gessler biedy nie klepią. Kto jeszcze?
Za gołąbki trzeba zapłacić aż 65 zł, a za słoik rosołu lub pomidorowej aż 60 zł. Mały słoiczek samych kopytek kosztuje 20 zł, a placek drożdżowy na deser 50 zł. Zaserwowanie niedzielnego obiadu z dań od Gessler to wydatek 200 zł – w zasadzie na jedną, maks dwie osoby.
„Ceny masakra. Po co sama gada głupoty, że ma być tanio i smacznie jak u mamy. Sama sobie zaprzecza” – irytują się internauci.
Co zaskakujące, w swoich programach Gessler wielokrotnie rugała szefów restauracji, aby ci obniżyli ceny. W jednej z warszawskich restauracji, czyli u konkurencji, podczas „Kuchennych rewolucji” zarzuciła właścicielom ceny z kosmosu.
– Chyba oszaleli! W tym momencie trochę przesadziliście. Ta cena jest, nie wiem, z sufitu. Czekam na tańszą kartę – stwierdziła restauratorka i od razu kazała obniżyć stawki za dania o połowę.