"SE": - Zasłynęła pani ze swoich szczerych i niekiedy bardzo ostrych opinii. Czy po tych wszystkich atakach na panią, zamierza pani trochę złagodnieć?
- Mam taki temperament, jaki mam. Południowy. Zawsze mówię to, co myślę. Czasami mnie to gubi. Ostatnio coraz częściej mówienie prawdy obraca się przeciwko mnie. Czy się zmienię? Staram się być mniej emocjonalna. Nie zamierzam jednak się zmieniać i mówić tego, co inni chcą usłyszeć. Zawsze będę wierna samej sobie, prawdzie i ogólnie pojętemu dobru.
>>> Magda Gessler uciekła do Kanady
- A może podczas tego programu trzeba być ostrym?
- Czasami trzeba być ostrym i uderzyć pięścią w stół. Takie sytuacje zdarzają się już jednak coraz rzadziej. Polskie restauracje są znacznie smaczniejsze niż kilka lat temu. Niestety, cały czas wiele osób nie rozumie znaczenie słowa restauracja. Nie mają pojęcia, czym w gastronomii są: kreatywność, obsługa gości, odpowiedzialność, uczciwość, prawdziwy smak.
- A w życiu prywatnym też jest pani taka ostra?
- Jestem miła, przyjazna i potulna jak baranek (śmiech).
- Czy wiedząc już, jak to wszystko się potoczy, zgodziłaby się pani ponownie na "Kuchenne rewolucje"?
- Trzy razy: Tak. "Kuchenne rewolucje" zmieniają polską rzeczywistość. W gastronomii coraz mniej jest ludzi niekompetentnych. Jestem z tego powodu dumna. Program zmienił też moje życie. Nauczył mnie pracy zespołowej, odpowiedzialności i szacunku dla ludzi.
- Co ze ślubem z Waldemarem (Waldemar Kozerawski, chirurg z Kanady - red.)? Od dwóch lat o nim czytamy...
- Uczucia są niezmienne. Ci, którzy kochają cierpliwie, czekają (uśmiech).
- Co myśli pani o polskim show-biznesie? Czy można bez niego żyć?
- Nie, nie można żyć bez show-biznesu. Świat prawdziwych gwiazd, mediów jest piękny i kolorowy. Interesujący, fantastyczny. Życie bez niego byłoby smutne. Ale też ma swoje złe strony...