Zbiórka Magdaleny Stępień na leczenie Oliwiera
Modelka Magda Stępień, uczestniczka "Top Model" oraz ekspartnerka piłkarza Jakuba Rzeźniczaka, jakiś czas temu publicznie opowiedziała o złośliwym nowotworze wątroby ich syna, Oliwiera. Jak podkreśliła, ze względu na fakt, że leczony w Polsce noworodek miałby zaledwie 2% szans na przeżycie, zdecydowała się na wybór kliniki w Izraelu. Modelka założyła internetową zbiórkę, by fani pomogli jej uzbierać 350 tysięcy złotych na transport i leczenie dziecka, argumentując, że kwota ta znajduje się poza jej zasięgiem finansowym.
Temat internetowej zbiórki wzbudził duże kontrowersje - sprawie przyjrzał się Dziki Trener, który zwrócił uwagę na wysokie zarobki Jakuba Rzeźniczaka oraz życie, jakim zarówno on, jak i jego była partnerka chwalą się w sieci. Jak zauważył, piłkarz w ostatnim czasie pływał jachtem, kupił nowej partnerce pierścionek zaręczynowy za ok. 50 tysięcy złotych oraz latał helikopterem nad Manhattanem. Zauważył, że to w pierwszej kolejności rodzice powinni postarać się o środki na leczenie dziecka, a nie prosić o nie internautów.
Zbiórka jednak zakończyła się sukcesem. W krótkim czasie na rzecz Oliwiera udało się uzbierać ponad 450 tysięcy złotych. Tymczasem modelka zapowiedziała, że potrzebne będą jeszcze większe pieniądze.
Magda Stępień odniosła się także do komentarza Dzikiego Trenera. Wspomniała ona, że "jeśli jej syn umrze, to będzie to między innymi jego wina". Ta odpowiedź bardzo szybko zniknęła jednak z jej profilu na Instagramie, a na jej miejscu pojawił się inny, łagodniejszy wpis.
Polecany artykuł:
Magda Stępień tłumaczy się ze swoich dochodów
Teraz Stępień ponownie odniosła się do słów Dzikiego Trenera. Jak powiedziała w rozmowie z Pudelkiem, są one "publicznym linczem".
"Muszę się skupić na dziecku, jestem mamą karmiącą piersią, a mój syn walczy o każdą minutę swojego życia. Potrzebuję pomocy, a nie publicznego linczu. Nie jestem zamożną osobą, nie planowałam, że zostanę sama, a już na pewno nie przyszło mi do głowy, że mój syn tak ciężko zachoruje. To nie "zamieszanie", to atak na mnie i tak to odbieram, jeszcze mocniej, niż wszystkim się wydaje. Ja nie żyję z Kubą, nie chcę oceniać jego życiowych decyzji i też nie będę tego robić. Oskarżenia wobec mnie są bezpodstawne, dorzucono mi więcej bólu" - mówiła.
Przeczytaj również: Patryk Vega bezlitośnie o Kubie Wojewódzkim: „Nie potrafię się komunikować z klaunem”
Magda Stępień przyznała, że pieniądze, które udało jej się zarobić dzięki współpracom na Instagramie, wydała na podróż, w którą zabrała syna - miała być ona dla niej formą terapii po rozstaniu z piłkarzem. Nie sądziła wówczas, że będzie potrzebować takich pieniędzy.
Koniecznie przeczytaj: Agnieszka Włodarczyk pokazuje biust i ujawnia, czego ŻAŁUJE w macierzyństwie
"Dałam wszystko, co miałam. Wystawiłam ubrania na sprzedaż, wyjęłam wszystkie oszczędności, których nie było wiele. Ludzie piszą, żebym sprzedała mieszkanie i samochód. Gdybym miała, sprzedałabym wszystko bez zastanowienia" - oznajmiła młoda mama podczas wypowiedzi dla programu "Co za Tydzień". Modelka dodała, że od czasu urodzenia dziecka nie pracuje, a jej jedynym źródłem dochodu były alimenty, które wynoszą 3 tysiące złotych miesięcznie. - Nie pracuję, od kiedy urodził się Oliwierek, więc nie zarabiam. W ostatnich miesiącach żyłam z 3 tys. alimentów.
"Nie, nie posiadam apartamentu ani nie dostaję 7 tys. pln od Kuby miesięcznie. Nie, nie mam samochodu. Nigdy w moim życiu nie było za wiele pieniędzy. Nie mam zamożnej rodziny, jak to niektórzy opisują. Mieszkam z Oliwierem u mamy w jednym pokoju. Przed pandemią miałam stałą pracę, którą niestety straciłam właśnie przez lockdown" - opisywała na swoim Instastories.
Sprawdź również: Co on robi?! Michał Szpak publicznie zaczepia Monikę Olejnik
Jak wyznała Stępień, "oszczędności, które ma, są kroplą w morzu kwoty, która jest potrzebna, chociażby na sam przelot".
Co o tym wszystkim sądzicie?