Choć Magda Waligórska-Lisiecka nie narzeka na niewygody, jakie niesie za sobą zawód aktorki, to jednak zdarzało się, że musiała w pewnych kwestiach bardzo się pilnować. Jak wiadomo artyści, którzy występują w tasiemcach wszelkie zmiany wizerunku muszą konsultować z produkcją. Gwiazda kilka lat temu dostała zakaz opalania się. Pokrzyżowało to nieco jej pobyt w słonecznej Portugalii.
- Jednego roku, kiedy zaczęliśmy kręcić „Ranczo” w czerwcu, a kończyliśmy we wrześniu, musiałam zobowiązać się pisemnie, że w trakcie wakacyjnej przerwy nie opalę się. Pamiętam, że wyjechałam na urlop do Portugalii i chowałam się przed słońcem. Musiałam zapomnieć o beztroskim plażowaniu, a całe ciało smarowałam kosmetykami z filtrami UV, żeby na nagraniach nie było kontrastu. To była dla mnie stresująca sytuacja. W „Na dobre i na złe” natomiast musiałam uzgadniać wszystko, co dotyczy fryzury. Bez uzgodnienia z produkcją nie mogłam obciąć sobie grzywki, czy zrobić pasemek – opowiada „Super Expressowi” Magda.
- Chodziłam więc do fryzjera dopiero jak pewne sceny zostały zakończone. Nie było to dla mnie jednak jakimś wielkim wyrzeczeniem. Nawet gdyby kazano mi wejść do lodowatej wody zimą, potraktowałabym to zadaniowo, tym bardziej że wcale nie jesteśmy źle opłacani - dodaje gwiazda.