Premiera zgromadziła w warszawskim Teatrze Palladium blisko 200 osób. Pojawienie się na scenie Joanny Kulig (31 l.) zdecydowanie zaostrzyło apetyt. Jej rola Kornelii, zimnej i wyrachowanej pani naukowiec, poświadcza kunszt tej artystki i w pełni wykorzystuje jej warsztat i potencjał.
Jednak absolutnie zniewalająca jest Olga Bołądź (29 l.). To ona gra tu pierwsze skrzypce! Rola głupawej dziennikarki Yolli, jest aż nadto przesadną karykaturą tego zawodu. Ale partie wokalne w wykonaniu Olgi po prostu wbijają w krzesło.
Z kolei Mikołaj Roznerski (30 l.), który wciela się w Kubę, ratował honor męskiej obsady i błyszczał na tle bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek. Choćby Małgorzaty Foremniak (46 l.), czyli w scenicznej kreacji Apolonii.
Grana przez Małgorzatę postać to kobieta sukcesu, która w pogoni za pieniędzmi gotowa jest na wszystko. Wyrachowana szefowa nie ukrywa romansu ze swoim młodszym podwładnym, który liczy na szybki awans przez jej łóżko. I na tym dobra strona występu Foremniak się kończy.
Aktorka, mimo iż dobiega już "50", prezentowała się bez zastrzeżeń. Ale jest kompletnie niewiarygodna na scenie w roli drapieżnej samicy. Jako femme fatale miota się po scenie w spazmatycznym szale. Miało być seksownie, wyszło komicznie.
Jednak to jeszcze jakoś można znieść. Gorzej, kiedy widz dysponuje czułym uchem. O ile pierwsza solówka Foremniak jest jeszcze do przyjęcia, druga to niestety klapa. Bołądź czy Kulig biją starszą koleżankę na głowę. Nadzieja tylko w tym, że to trema związana z premierą zjadła Małgosię i dalej będzie dużo lepiej.