Pierwsze skojarzenie, jakie pojawia się w mojej głowie, gdy myślę o dzieciństwie, to mała miejscowość pod Moskwą, która nazywała się Leśne Miasteczko. Moja mama Galina jest rodowitą Rosjanką i w tym miasteczku mieszkała moja babcia. Jeździliśmy tam dosyć często. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, trudno mi było zrozumieć, dlaczego tu w Polsce wyzywają nas od Ruskich, a tam w Rosji od Polaków. Dziś cieszę się, że mam takie korzenie.
Dom babci to był fantastyczny bajkowy świat, pełen rosyjskich cukierków. "Złoty kluczyk", bo tak nazywały się te słodycze, babcia chowała w starym kredensie. Jako osoba, która przeżyła wojnę, miała ogromne ilości różnych, schowanych rzeczy - mąki, cukru i... cukierków. Wiedziałam, gdzie leży kluczyk do kredensu i gdy nikt nie patrzył, podkradałam się do niego i podbierałam je garściami.
Poza tym byłam grzecznym dzieckiem. Jak wspomina moja mama, głównie milczałam i dużo się uśmiechałam. Zaczęłam być ekstrawertyczna dopiero, gdy skończyłam siedem lat i zaczęłam edukację w podstawówce. Nauka szła mi nieźle, ale wciąż miałam obniżoną ocenę z zachowania za gadanie.
Wychowało ją harcerstwo
Moja pierwsza miłość to czasy przedszkola. Miał na imię Michał. Miłość do niego objawiała się tym, że zjadałam jego kożuchy z mleka. Ledwo przechodziły mi przez gardło, ale tak go kochałam, że potrafiłam się poświęcić.
Wychowywałam się na warszawskim Grochowie, na osiedlu Majdańska. W dzieciństwie trochę się szlajałam z chłopakami po ulicach, ale dosyć szybko zaangażowałam się w ZHR. Harcerstwo wychowywało mnie chyba bardziej niż moi rodzice. To nie było noszenie mundurków, a za rogiem popalanie papierosków, ale porządny skauting. Muszę przyznać, że to ustawiło mi mocno moją młodość. W liceum nie chodziłam ani na papierosa, ani piwko. Do 19. roku życia nie piłam alkoholu. Owszem, chodziłam na dyskoteki, uwielbiałam tańczyć, ale bawiłam się bez niczego. Dziś śmieję się, że dobrze, że się dużo bawiłam, bo wytańczyłam swoje, a dziś kompletnie nie mam na to czasu.
Zawsze byłam humanistką. W podstawówce matematyka była mi jeszcze przyjazna, ale w liceum już nie. Nauczyciel wchodził na lekcję, pisał na tablicy, bo wiedział, że tłumaczenie nam czegokolwiek nie ma sensu. Myśl o aktorstwie pojawiła się dosyć wcześnie. Lubiłam chodzić do teatru, oglądałam Teatry Telewizji. Pomyślałam sobie, że może warto spróbować. Dostałam się za pierwszym podejściem.