Maja Ostaszewska w najnowszym numerze magazynu Twój Styl rozprawia się nad sprawami kobiecymi. Aktorka nie ukrywa, że czuje "gen solidarności" z kobietami i jest feministką.
- W dzieciństwie miałam lepszy kontakt z chłopakami, ale jakoś w ogólniaku zrozumiałam, że dziewczyny mogą i powinny się wspierać. Zwłaszcza żyjąc w patriarchalnym społeczeństwie. To chłopców widzi się w poważniejszych zawodach, typuje na liderów. Na studiach pojechałam na obóz wendo - samoobrony kobiet. Waliłyśmy w deskę, przełamując własne opory i dużo rozmawiałyśmy o asertywności, przeciwstawianiu się szowinizmowi, kontakcie ze swoją wewnętrzną siłą - powiedziała.
Maja rzadko chodzi na manify feministyczne. - Trochę ze względu na brak czasu. Źle się też czuję w tłumie. Wolę bardziej kameralnie wypowiedzieć się publicznie w tej samej sprawie, niż iść i pokrzykiwać. Ale oczywiście czuję się feministką. Nie wiem, jak jakakolwiek inteligentna kobieta może się nią nie czuć. Jest cała masa problemów: dyskryminowanie, brak wsparcia dla gospodyń domowych - stwierdziła w wywiadzie.
Ostaszewska uważa, że kobieta, która zajmuje się domem powinna dostawać pensję od państwa, bo to ciężka praca.
- Wkurzył mnie szalony pomysł Romana Giertycha, że aborcja powinna być zakazana, nawet gdy zagraża życiu matki. Wtedy poszłam na manifę - a byłam w ciąży! - wyznała.