Do sądu przyszedł z mamusią

2009-06-09 9:30

Przed koszalińskim sądem stanęło wczoraj trzech piłkarzy oskarżonych o napaść przed rokiem na stróżów prawa w Mielnie. Mogą za to trafić do więzienia nawet na trzy lata. I mimo wiary w to, że są niewinni, drżą o swoją przyszłość. Najbardziej przerażony jest Radosław Majdan (37 l.), który do sądu przyszedł z mamą, Haliną.

- Niech prokuratura zajmie się policjantami, my jesteśmy ofiarami - mówili sportowcy. Cała trójka oskarżonych, czyli Piotr Świerczewski (37 l.), Radosław Majdan (37 l.) i Jarosław Chwastek (34 l.), mówiła wczoraj jednym głosem: - Jesteśmy niewinni, nie biliśmy policjantów.

Zeznaniom piłkarzy przysłuchiwała się Halina Majdan, mama Radosława. Choć była ogromnie zdenerwowana, starała się nie pokazywać tego po sobie. Uśmiechała się czule do syna, gdy ten przedstawiał swoją wersję wydarzeń starcia z policją.

A nie byłoby tego przesłuchania, gdyby nie jedna noc w Mielnie w lipcu zeszłego lata. Majdan i Świerczewski, korzystając z przerwy w zgrupowaniu Polonii Warszawa, postanowili spędzić wolny czas w hotelu swojego kolegi, Chwastka, w nadmorskim Mielnie. W nocy piłkarze siedzieli z właścicielem hotelu przy recepcji, a na zewnątrz grillowali inni goście. Zachowywali się za głośno i ktoś zadzwonił po policję. Funkcjonariusze wyjaśniali sprawę z balującą młodzieżą, gdy do dyskusji włączył się Świerczewski. Według policjantów zrobił to bardzo agresywnie, od razu rzucił się do bicia, a dwaj koledzy jeszcze go do tego zachęcali, znieważając stróżów prawa. Oskarżeni całe zdarzenie pamiętają zupełnie inaczej.

- To my jesteśmy ofiarami, a nie policjanci - mówił nam wczoraj na korytarzu sądowym Piotr Świerczewski. - Zobaczyłem, jak policjanci leżą na Piotrku i on na pewno ich nie bił. A ja próbowałem tylko załagodzić sytuację, prosząc policjantów, by go zostawili - dodawał Radosław Majdan.

Termin następnej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony. Wiadomo, że będą na niej zeznawać poszkodowani policjanci.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki