Majka Jeżowska jest piosenkarką, kompozytorką, reżyserką, scenarzystką i... Kawalerem Orderu Uśmiechu. Niedawno została też ambasadorem Dobrej Woli przy UNICEF-ie. Ale to wciąż dla niej za mało. - Przede mną jeszcze tyyyle rzeczy do zrobienia, tyyyle marzeń do spełnienia - mówi artystka. Z pewnością bez problemu uda jej się to wszystko osiągnąć. Piosenkarka często powtarza, że nie ma zamiaru dorosnąć, więc zapału do działania jej nie zabraknie. - Ja nigdy nie dorosnę i nawet nie będę próbowała. Każdy powinien mieć w sobie coś z dziecka. Chodzi mi przede wszystkim o tę szczególną wrażliwość, jaką mają najmłodsi - wyjaśnia. Naszym Czytelnikom Majka Jeżowska zdradza też, dlaczego śpiewa dla dzieci i po kim odziedziczyła optymistyczny stosunek do życia.
- Słynie pani z dobrego nastroju. Faktycznie zawsze jest pani taka radosna?
- Oczywiście, że nie. Czasem, jak każdemu, zdarzają mi się chwilowe załamania nastroju. Ale na szczęście szybko mijają, bo ja nie potrafię się smucić. Zresztą nie mam na to czasu. Właśnie skończyłam przygotowania do kolejnej edycji płyty "Czarodzieje Uśmiechu", a przede mną jeszcze tyyyle rzeczy do zrobienia, tyyyle marzeń do spełnienia. Właśnie przystępuję do pracy nad "dorosłą" płytą, czyli taką tylko dla dorosłych.
- To coś nowego w pani repertuarze...
- Nie do końca. Po prostu moje poprzednie piosenki były dla każdego, te będą nieco trudniejsze. Oczywiście wcześniej nagrywałam utwory, które ocierały się o tę dorosłość, ale nigdy takie nie były. Teraz trochę to zmieniam.
- To znaczy, że wreszcie pani dorosła...?
- Ja nigdy nie dorosnę i nawet nie będę próbowała. Każdemu tego życzę, bo każdy powinien mieć w sobie coś z dziecka. Chodzi mi przede wszystkim o tę szczególną wrażliwość, jaką mają dzieci, o ich pełne zdumienia spojrzenie na świat, o tą zadziwiającą naiwność.
- Pani to wszystko ma. Od zawsze czy może to nabyte umiejętności?
- Z pewnością nie bez znaczenia są tu geny, ale takiego dziecięcego optymizmu można się nauczyć. Mnie pomogły wieloletnie kontakty z dziecięcą publicznością. Powiem może nieskromnie, że nauczyłam się wchodzić w ich dusze, ale dzięki temu wiele zrozumiałam. Np. że każdy człowiek potrzebuje pozytywnej energii.
- "Od rana mam dobry humor, do przechodniów na ulicy śmieję się...". Tak śpiewa pani w jednej ze swoich piosenek. O to właśnie chodzi?
- Dokładnie. Mnie na pewno trudno byłoby stać się poważną panią w smutnej, szarej sukience.
- Syn również ma taki optymistyczny stosunek do życia?
- Chyba tak. Ale czasami, jak się tak zastanowimy, po kim tacy jesteśmy, to nie możemy dojść. Na pewno nie po mojej mamie, która wszystko widziała w czarnych kolorach.
- Babcią jeszcze pani nie jest?
- Nie. Nie wiem nawet, czy już bym chciała nią być, chociaż wiele moich dużo młodszych koleżanek ma wnuki. W każdym razie jak zostanę babcią, to na pewno będę bardzo rozpieszczała ją albo jego. I oczywiście skomponuję dla maleństwa wiele pięknych piosenek.
- Podobno pani imieniem nazywają przedszkola...
- I to nie tylko przedszkola, i nie tylko w Polsce. Jedna z polskich szkół w Kornwalii otrzymała moje imię.
- A właściwie dlaczego zainteresowała się pani aż tak bardzo twórczością dla dzieci? Czy dlatego, że kiedyś przed laty Agnieszka Osiecka napisała "A ja kocham moją mamę", a pani postanowiła zaśpiewać ją swojemu synowi?
- Coś w tym jest. Generalnie chodziło mi o to, żeby zarażać ludzi optymizmem. Ja nie śpiewam o bólu, o rozstaniach, o cierpieniach. Ja śpiewam o radościach życia.
- Dziękuje za rozmowę. Majka Jeżowska
Piosenkarka, kompozytorka i reżyser. Ukończyła Akademię Muzyczną w Katowicach. Laureatka wielu festiwali. Wykonawczyni piosenek z filmu "King Sajz" i "Deja Vu". Największą popularność przyniosły jej jednak piosenki dla dzieci. W 1984 roku wykorzystała tekst Agnieszki Osieckiej "A ja wolę moją mamę", do którego napisała muzykę. Piosenka okazała się hitem. Wkrótce artystka wydała pod tym samym tytułem płytę. Od 2008 roku prowadzi program dla dzieci "Singa Dinga".