- Nikt w moim domu nie ma ulubionego dania. Jak się ma ulubione danie, to znak, że pora umierać. Rodzina zdaje się na moją kulinarną fantazję. Codziennie jeżdżę skuterem na targ i wybieram najlepsze produkty, zawsze świeże. Kupuję często, więc nie jestem obładowany. Nie robię nic z zapasów czy mrożonek. O tym, co najbliżsi jedzą na obiad, decyduję pod wpływem impulsu, podczas zakupów. Na naszym stole codziennie jest coś innego - opowiada "Super Expressowi" Makłowicz.
Zobacz także: Gwiazdy przy garach zarabiają fortunę