Śmierć rodzica to jedno z najsmutniejszych przeżyć w życiu. Właśnie doświadcza tego Małgorzata Ohme - psycholog i prowadząca "Dzień dobry TVN". Gwiazda jednak trzyma się jak może. W swoim artykule dla Onet.pl opisała ostatnie chwile mamy i zdradziła, jak sobie radzi z jej odejściem.
"Większość boi się zapytać jak mi jest. Niepotrzebnie. Czuję się dobrze. O dziwo lepiej niż zakładałam. Nie uciekłam w zadania, nie zagłuszyłam myśli, nie zapiłam smutku. Jestem, przeżywam, stało się, a ja żyję dalej. Tak jakby życzyła sobie moja Mama. Nie myślę o tym, że już nigdy, że już zawsze, że nie ma odwrotu. Myślę o tym jak żyła i jak odeszła. Cieszę się, że była moją mamą. Pełną błędów, czasami nieprzewidywalną, czasem zbyt raptowną - była jednak tą mamą, która miała mnie urodzić, wychować i kochać. Tak właśnie się stało. Zawdzięczam jej wszystko razy milion" - pisze Ohme.
Zobacz także: Kinga Rusin ODCHODZI Z "DDTVN"! Wydała oświadczenie. Jakie są powody?
Prezenterka ujawniła, że jej mama walczyła z chorobą, a przez to zmagała się z niepełnosprawnością.
"Potem był szpital, niepełnosprawność, moja mama w ciągu jednego miesiąca zamieniła się w słabą, bezsilną dziewczynkę. Ta moja mama, silna jak skała, mocna jak dąb- wymagała pomocy, by dotrzeć do toalety, przebrać się w pidżamę, zrobić herbatę. Już wtedy czułam, że dorosłość łapie mnie za gardło i ściska bez litości do utraty tchu. Wracałam od niej nie raz i płakałam, że nie umiem jej pomóc, że na moich oczach dzieje się coś, czego nie chce. Choroba jak intruz, choroba wredna i podstępna, zła do szpiku kości. - Won - darłam się na całego gardło, ale odpowiadał mi tylko skrzekliwy pisk ptaków, które jak co dzień przyfruwały pod dom, by zebrać resztki chleba z karmnika" - pisze psycholożka, która dodaje w swoim artykule, że po śmierci mamy odczuła swego rodzaju ulgę:
"Moja Mama podarowała mi na koniec piękną śmierć. Bezbolesną, spokojną, czułą i chwilami żartobliwą. Uwielbiała się śmiać jak ja. Nigdy nie patrzyłam jej tyle w oczy, co w tym ostatnim czasie. Zauważyłam, że mają odcień malachitu, dwie okrągłe malachitowe kule. Nie musiała nic mówić, bym wyczytała w nich intencje. Wiedziałam, że mnie kocha, kochała i kochać będzie. Tak jak matka kochać potrafi najpiękniej. Bez żadnych warunków. Za to, że jesteś. Kiedy odeszła, odczułam też ulgę, że już nic złego jej się nie stanie. Nie będzie bólu, nie będzie szpitali, nie będzie samotności. Nie będzie też Jej w fizycznym wymiarze. Smutek rozlewa się w moim ciele jak strumień ciepłej wody płynący z gałki prysznica. Jest mi zimno i gorąco na przemian. Stoję nago na wietrznym polu otoczona wilkami. Nikt nie zawoła z okna domu „wracaj”. Nikt już tam nie czeka" - pisze Ohme.
Miejmy nadzieję, że jej szczere słowa pomogą wielu osobom, którzy stracili lub dopiero stracą bliskich.
Mucha w żałobie. Pożegnanie gwiazdy "M jak miłość" chwyta za serce: Dziś rozpadłam się na kawałki