Potocka ma naprawdę burzliwy życiorys. Po rozwodzie z Józefem Robakowskim (78 l.) i głośnym rozstaniu z Ciechowskim została na lodzie. Ona i jej córki z obu tych związków nie miały się gdzie podziać.
- Wychowałam córki bez żadnego wsparcia ojców, także finansowego. Po rozstaniu z Grzegorzem z dnia na dzień zostałam bez środków do życia i dachu nad głową. Córki dały mi wtedy wielkie wsparcie. Zwłaszcza 16-letnia wówczas Matylda - wspomina aktorka w "Gali".
Choć nie przelewało jej się finansowo, wino przelewało się litrami.
- Pamiętam, jak leżałam całymi dniami na kanapie z psami i patrzyłam w sufit. Piłam dużo białego wina chardonnay. Isia Glądała, nasza wieloletnia przyjaciółka domu, "administratorka", jak ją nazywałyśmy, powiedziała do Matyldy: "Uważaj, bo mama za dużo tego wina pije". We trzy, razem z siostrą Weroniką i Isią, stanęły nade mną i powiedziały: "Matko, nie pij". To było tak urocze, że podziałało! - opowiada gwiazda.
Niestety, córki przez długie lata źle wspominały swoje dzieciństwo.
- Matylda kilka lat temu wyznała mi, że nie była ze mnie jako matki zadowolona. To mi złamało serce, bo zawsze starałam się, nawet w tych najtrudniejszych momentach - stan wojenny, rozstanie, cygańskie życie - być dla córek jak najlepszą matką - żali się Potocka.
Dopiero dziś aktorka tak naprawdę wychodzi na życiową prostą. Spłaca długi zaciągane przez lata.
- Powoli wychodzę ze wszystkich zobowiązań finansowych, które przez ostatnie lata mnie dręczyły. Kilka razy zaczynałam od zera, a łatwe to nie jest - opowiada.
ZOBACZ: Małgorzata Potocka miała wypadek samochodowy. Aktorka otarła się o śmierć