Małgorzata Potocka to twórczyni spektakli rewiowych, estradowych i telewizyjnych. Założyła teatr kabaretowo-rewiowy "Sabat", z którym jeździła po całym świecie. Dała popis m. in. w Wiedniu, Berlinie, Nowym Jorku, Las Vegas, Londynie, Bangkoku, Rzymie, Sztokholmie. W 1996 roku Małgorzata Potocka została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi za propagowanie polskiej kultury w świecie. Artystka ujawniła wysokość swojej emerytury. W rozmowie z Plotkiem oburzała się na zaistniałą sytuację. Przypomniała dramat Hanki Bielickiej:
- Jakbym chciała skorzystać z emerytury, to mam 1200 złotych – a pracy mam czterdzieści parę lat. Zawsze było tak, że artyści mieli najniższe emerytury. Często pracujemy na umowach zlecenie czy umowach o dzieło. Uważam, że trzeba poprawić system. Osobiście znałam Hankę Bielicką i żeby ona nie miała 1200 złotych emerytury, to musiał premier jej podwyższyć. To jest paranoja, żeby premier podwyższał emeryturę, bo jest głodowa dla artysty.
ZOBACZ: 20-letni syn Natalii Kukulskiej gwiazdą telewizji! Wszyscy zobaczyli, jak teraz wygląda [GALERIA]
ZOBACZ: Tego jeszcze nie grali! Kammel i Norbi dopiero teraz to pokazali. Iza Krzan wezwana do tablicy!
Małgorzata Potocka narzeka na system i upatruje w nim winy za "głodowe pensje" artystów. Opowiedziała z żalem, że przepracowała tyle lat ze swoim zespołem, a teraz nie może liczyć na godne wynagrodzenie: - Bycie artystą to praca sezonowa. Albo ktoś ma swoje pięć minut i zarabia, albo po prostu wegetuje. Mnóstwo artystów teraz, w pandemii, wegetuje. Płaci się składki, które trzeba. Żeby mieć większą emeryturę trzeba płacić składki dużo większe, nienormalne. Myślę, że to jest sprawa systemowa.