Pani Małgorzata i pan Jan byli gwiazdami tegorocznego festiwalu w Międzyzdrojach. Cały czas spędzali jednak razem, jakby właśnie się poznali. Gruchali niczym gołąbki, a to znaczy, że żar miłości wciąż rozpala ich serca.
- Dopóki jestem zainteresowana mężczyzną, to jestem spolegliwa, można mnie ulepić w każdą stronę - wyznaje tancerka i choreografka. - Ale kiedy kończy się miłość, to odchodzę. Znikam bardzo szybko - zapewnia Potocka.
Czy Jan Nowicki ma się czego obawiać? Pani Małgosia zapewnia, że nic strasznego się nie dzieje.
- To już trzeci sezon naszego związku. Jan jest opiekuńczy, to fantastyczny partner i świetny mężczyzna. Nie narzekam na kolejne swoje małżeństwo. Właściwie przez całe życie się ta nasza miłość przewija. Związek dorosłych ludzi, zwłaszcza w naszym wieku, wymaga otwartości i szczerości - mówi "Super Expressowi".
Patrz też: Małgorzata Potocka i Jan Nowicki: Miłość dopadła nas po 30 latach WYWIAD
Tancerka przyznaje jednak, że jej mąż nie jest łatwym partnerem. - Żeby się gdzieś ruszył, pojechał, trzeba go bardzo długo namawiać. Trzeba znać metody na Jana, a jak się je zna, to można wszystko sobie załatwić - wyjaśnia.
Mówi też, że pan Jan nie musi stosować żadnych sztuczek, aby ją do czegoś przekonać. Uważa ją za kobietę twardo stąpającą po ziemi, której nie da się zaczarować. - Często mówi mi, że jestem kobietą z żelaza, która nie płacze, nie załamuje się, wszystko pokona, co oczywiście nie jest do końca prawdą. Ja po prostu nie mam wyjścia - podsumowuje Potocka.