W sobotę pod osłoną nocy Małgosia i Radek z całą rodziną zjawili się na warszawskim lotnisku. Obładowani walizkami, z wózkiem i wakacyjnymi nastrojami z wizją wspaniałych wakacji w Meksyku. Na wyjazd para zabrała nawet opiekunkę do dziecka, dzięki czemu będą mogli odetchnąć i naprawdę wypocząć. Ale jak to bywa, w podróży nie obyło się bez niespodzianek. Pech chciał, że Radek przez przypadek nadał do luku bagażowego nosidełko dla Henia (6 mies.). To oznaczało tylko jedno – przez całą podróż musieli trzymać go na rękach. A sam lot z jedną przesiadką trwał aż 12 godzin. Łącznie cała podróż wydłużyła się aż do 15 godzin!
Zobacz także: Nie uwierzycie, gdzie Anna Mucha uprawiała seks. Jeszcze się tym chwali. Żebrowski nie był gorszy
- Jak ci minęło to 150 tysięcy godzin? - śmiała się Rozenek do męża, gdy wyszli z lotniska w Meksyku i oboje mieli już zmęczone, czerwone oczy.
A przed nimi były jeszcze dwie godziny podróży autem! Najdzielniejszy okazał się mały Henio. Był bardzo spokojny i prawie w ogóle nie płakał. Na szczęście teraz wszyscy będę mogli wypocząć. Choć, jak zapowiedział Radek, na wakacjach planuje też trenować, a Małgosia niemal codziennie rano będzie ćwiczyć jogę. Tylko pozazdrościć. Wakacji rzecz jasna, nie tych ćwiczeń.