"Super Express": - Lada dzień do kin trafi film "Dalej jazda" z panią w roli głównej. Spodziewałem się komedii. Tymczasem film daje wiele do myślenia i gra pani bardzo poważną rolę. Jak można się przygotować do roli kobiety z Alzheimerem?
Małgorzata Rożniatowska: - Scenariusz był tak klarowny i tak świetnie napisany, że w ogóle nie miałam z tym problemów. Nie musiałam brać konsultacji lekarskich. Wszystko było czarno na białym. Uważam, że to bardzo fajny film, który dostarcza wielu emocji - jest trochę śmiechu, jest powaga, jest dużo czułości.
- Dlatego trochę się wzruszyłem, oglądając go.
- Nie pan jedyny. Wszyscy się wzruszają, bo okazuje się, że ta nasza komedia rodzinna mówi o bardzo poważnych problemach życiowych. Ale takich ludzkich, prawda?
- Na samym początku jest dialog pomiędzy panią a Marianem Opanią. Dziwi się pani, że Daniel Olbrychski nie jest już młody, co komentuje pani słowami: "Co to życie robi z ludźmi". I ja chciałbym zadać pani właśnie to pytanie, bo wydaje mi się trudne i wręcz filozoficzne. Co to życie robi z ludźmi?
- Akurat my nie mamy z Marianem takich problemów, bo my jesteśmy cały czas w pracy, mamy ciągle nowe zadania. Ale szczerze powiedziawszy, muszę się panu zwierzyć, że jak ja mam 3-4 dni wolne, to zaczynam gnuśnieć w domu. Bardzo mi się wtedy marzy, żeby wyjść, coś zacząć robić, bo to człowieka napędza. Praca, przyjaciele, rodzina, to wszystko nakręca człowieka, żeby być aktywnym w życiu na ile można. Bo, wiadomo, jak się złamie nogę, jak ja ostatnio, to trzeba trochę ograniczyć aktywności. Ale oby takie nieszczęścia już nas nie spotykały w najbliższych latach!
- Pani Małgorzato, w filmie "Dalej jazda" zagrała pani główną rolę. Zerka pani na nas z plakatu filmowego. To nie jest oczywista sytuacja, że aktorka z takim doświadczeniem, w pani wieku, dostaje szansę zagrać główną rolę. Takie filmy komercyjne praktycznie nie powstają.
- To prawda. Ale uważam, że nam aktorkom w pewnym wieku się bardzo polepszyło, bo jeszcze 10-15 lat temu w ogóle nie było ról dla dojrzałych, dorosłych kobiet. Zawsze tam się gdzieś jakaś babcia tylko przemazywała przez ekran.
- Mama i babcia, trzeci plan, prawda?
- Tak, z koczkiem na głowie z drutami czy szydełkiem, siedziała w kącie, powiedziała jakąś mądrość albo też w ogóle nic nie mówiła. A teraz naprawdę zdarzają role dla kobiet w różnym wieku i, jak widać, są tego fantastyczne rezultaty. A my mamy naprawdę świetne aktorki. Cieszmy się, że coś się zmieniło, że pewne przedziały wiekowe przestały być tabu, że pisze się już nie tylko dla młodych.
NIE PRZEGAP: Pamiętacie Kleczkowską ze "Złotopolskich"? Małgorzata Rożniatowska zmieniła się tak bardzo, że trudno ją rozpoznać
- A panią aż chce się oglądać. Budzi bardzo dużą sympatię. Mam nadzieję, że zdaje sobie pani z tego sprawę. Czy to dzięki rolom, które się pani przytrafiają, czy przebija przez nie pani pozytywna energia?
- Dziękuję. Możliwe, że jedno i drugie. Po prostu trafiają mi się bardzo fajne role, bardzo wyraziste i jakoś zapadają widzom w pamięć, a drugie... No, rzeczywiście jestem osobą wesołą, pozytywną i na pewno trochę mojego charakteru w moich rolach widać. Moje patrzenie na świat jakoś się w tych moich rolach zaznacza. Bardzo miło, że mnie ludzie lubią!
- Zna panią cała Polska - tego nie da się ukryć. Ale bardzo mało wiemy o pani życiu prywatnym. Czy pani jest z tego zadowolona?
Jestem z tego bardzo zadowolona i bardzo nad tym pracuję. Od zawsze uważałem, że za mnie mają mówić moje role, a nie moje życie prywatne, bo to naprawdę nikogo nic nie obchodzi. A jeżeli się coś przedarło, powiedzmy 20 lat temu, do prasy i nagle ktoś bez mojej wiedzy znowu mi to wypomina, opisuje, to ja się czuję, jakbym robiła "widza w konia". Że widz pomyśli, że ja epatuję jakimś swoim niepowodzeniem, nieszczęściem, żeby o sobie przypomnieć. Nie czuję się z tym dobrze, więc zawsze się umawiam na rozmowę o mojej pracy, o moim zawodzie, a nie o moim życiu prywatnym.
- A jest coś, co chciałyby pani, aby ludzie o pani wiedzieli, a nie wiedzą?
- Nie, chyba wszystko wiedzą, to, co ja bym chciała (śmiech). Wiele, wiele lat temu dwie dziennikarki mówiły mi: "Proszę pani, ma pani takie nudne życie. Czy możemy jakiś skandalik sobie wymyślić?". Natychmiast im odmówiłam!
O Boże, jestem bardzo dumna z mojego nudnego życia na co dzień!
"Miłość to jest wieli obowiązek. A z wiekiem to już się nie chce mieć dodatkowych obowiązków"
- Ale pozwolę sobie zadać jedno pytanie, nieco prywatne. Najwyżej po prostu pani nie odpowie, dobrze? W "Dalej jazda" jest pani otulona czułą opieką filmowego męża. Tak naprawdę tylko z prasy wiemy, że pani mąż zmarł. Nie wiem, jaki jest stan aktualny, czy pani serce jest zajęte, czy nie...
- Nie jest. Gdy ktoś pyta mnie o sprawy sercowe, mówię: Ludzie, popatrzcie na mój pesel (śmiech). Po prostu nie ma takich rzeczy, jak wielka miłość po siedemdziesiątce, przynajmniej ja w to nie wierzę.
- No, ale z taką urodą, z takim charakterem i z takimi oczami uśmiechniętymi na pewno ma pani adoratorów!
- Ale, proszę pana, miłość to jest wielki obowiązek. A z wiekiem to już się nie chce mieć dodatkowych obowiązków. Mówi to panu coś?
- Mówi to mi to coś, zdecydowanie. Ale moje pytanie miało brzmieć: czy takiej czułości, którą widziałem w filmie, nie brakuje w pani życiu?
- Pewne etapy się skończyły. Jestem wdową od kilkunastu lat. Czy brakuje mi czułości? Mam świetną rodzinę, wielu przyjaciół i niespecjalnie odczuwam brak jakiejś sympatii, czułości czy zrozumienia. Mam to na co dzień.
- Bohaterka filmu marzy o tym, żeby zobaczyć Trzy Korony. A jakie są pani podróżnicze marzenia?
- Bardzo chciałam zobaczyć Dubrownik, być nad Niagarą, zobaczyć ścianę płaczu w Jerozolimie i wylądować w Watykanie na kopule św. Piotra. I proszę sobie wyobrazić, nie starając się specjalnie, wszystkie te miejsca odwiedziłam.
Małgorzata Rożniatowska o współpracy z Julią Wieniawą
- Pani Małgorzato, a jak się pracuje z panią Julią Wieniawą? Ostatnio zagrała pani jej babcię w serialu Polsatu "Teściowie". W filmie ponownie zagrała pani wnuczkę.
- Jestem bardzo zadowolona. Z Julką świetnie się pracuje. Zawsze przygotowana, spokojna. Ma wszystko przemyślane. Naprawdę super i w filmie, i w serialu bardzo sobie chwalę i cenię tą współpracę. Super dziewczyna.
- Jak to jest, kiedy ponownie gra się z jednym aktorem podobne role, czyli znowu relacja babcia-wnuczka. Jak zrobić to inaczej?
- Tutaj scenariusze były zupełnie inne. Babcia w serialu jest walnięta, a ta w filmie chora, więc było nam łatwiej - na pewno Julce, bo musiała zastosować zupełnie inne środki. Nie wiem, czy pan zwrócił uwagę, że główny bohater w ogóle się nikogo nie słucha, tylko siebie. Znaczy prawie nikogo. Słucha się jedynie wnuczki. I to jest przez Julię świetnie prowadzone - delikatne, spokojnie, z uśmiechem. I ten stary zrzęda, można tak powiedzieć, nagle odpuszcza, bo wnuczka tak powiedziała, więc tak trzeba zrobić - po prostu się posłuchać młodego pokolenia. Bo czasem trzeba wnuków posłuchać.
ZOBACZ TAKŻE: Julia Wieniawa wyjawiła prawdę na temat pracy z Opanią i Rożniatowską. Czego się od nich nauczyła?
Małgorzata Rożniatowska po 50 latach otrzymała główną rolę w filmie!
- A z panem Marianem Opanią jak się pracuje?
- W pracy jest fantastyczny. Mariana znam 50 lat, czyli od początku mojej pracy zawodowej, bo ta rola trafiła mi się właśnie na 50-lecie. Po 50 latach w zawodzie pierwszy raz dostałam główną rolę w filmie! Ale wracając do Mariana, co prawda nie spotykaliśmy się już później w pracy, ale jak spotkaliśmy się tutaj na planie, to tak jakby tych 50 lat nie było. Wszystko super przemyślane, przegadane, co mamy grać, co nam wyjdzie, a tutaj będzie tak, a tutaj będzie inaczej. Bardzo, bardzo profesjonalny, wspaniały aktor. Jestem bardzo wdzięczna losowi, że mi taką niespodziankę zrobił, że mogłam sobie z Marianem zagrać.
- Serdecznie pani gratuluję tak pięknego prezentu na 50-lecie pracy!
- Dziękuję. Nie mogę się doczekać reakcji ludzi na nasz film. I jakoś mi tak ciepło na sercu.
Rozmawiał Adrian Nychnerewicz