- Największą popularność przyniosła pani rola Andzi w serialu komediowym "Święta wojna". Równocześnie z emisją tego serialu na ulicach pojawiło się wiele dziewczyn uczesanych "ŕ la Andzia"...
- Podobno wylansowałam taką fryzurę. I chyba nikt się nie domyślał, że to ja sama się tak ostrzygłam. No i wyszło, jak wyszło.
- Ile razy do pani dzwonię, zawsze ma pani gości. Teraz też słyszę w tle radosne głosy. Podobno bardzo lubi pani wydawać przyjęcia?
- Przyjęcia to może za dużo powiedziane. Bardzo lubię gotować, głównie dla innych. A najbardziej, kiedy mam pustą, no, prawie pustą lodówkę. I naraz wpadają goście, bez uprzedzenia. Wtedy to jest dla mnie wyzwanie, zrobić coś z niczego. Chociaż jakiś makaron czy warzywa zawsze mam pod ręką. Wystarczy więc trochę fantazji i wychodzą całkiem ciekawe i smaczne dania. A coś zawsze mieć muszę, bo do najbliższego sklepu daleko, więc zakupy robię na zapas.
- Karmić innych pani lubi. A siebie? Lubi pani jeść? Chyba już znam odpowiedź na to pytanie...
- Nie trzeba mi się szczególnie przyglądać, wystarczy jeden rzut oka i wszystko jasne. Tak, bardzo lubię jeść. Najbardziej w towarzystwie, wtedy wszystko lepiej smakuje. Ale w samotności zdarza mi się jeść, także wieczorami. I nie zawsze są to rzeczy zalecane przez dietetyków.
- Szyneczka poprzerastana tłuszczykiem, wędzony boczek, śledzik polany gęstą śmietaną?
- I owszem, bywa, że to też. Liczenie kalorii to nie moja specjalność. A nawet gdy usiłowałam je liczyć i się pilnować, to w jakimś momencie się gubiłam. Myślę, że mam zbyt silną słabą wolę. Dlatego gdybym nawet podejmowała jakieś próby odchudzania się, nic by mi z tego nie wyszło.
- Wydaje się pani bardzo zżyta ze swoją tuszą. Puszyste jest piękne?
- Może jednak nie do końca. Łatwiej i zapewne zdrowiej nosić na sobie mniej ciała niż więcej, Szczuplejszym łatwiej dobrać ubrania. Ja jednak zaakceptowałam siebie taką, jaka jestem. Staram się z tą swoją puszystością żyć w zgodzie. Zresztą uważam, że nie kilogramy są najważniejsze, ale to, jak się w ogóle wygląda, jak dba o siebie. Zadbana puszysta kobieta z ładną cerą, skórą, włosami, gustownie ubrana, może wyglądać dużo lepiej od szczupłej, ale zaniedbanej. A ubrania czasami sama sobie szyję.
- Podobno niedawno wzięła pani udział w reklamie?
- To trochę taka zabawa, ale dała mi wiele radości. I przekonała, że kobieta w wieku bardziej dojrzałym też może być modelką. Zostałam zaproszona do Vanilla Body Shop, do brafittingu, czyli przymierzania biustonoszy. Nie miałam pojęcia, że to taka sztuka! Przy okazji przekonałam się, że do tej pory nosiłam źle dobrany stanik.
- Z rozśmieszania nie zamierza pani jednak rezygnować? W programie prowadzonym przez Filipa Chajzera, wraz z Edytą Jungowską i Katarzyną
Bosacką, stanowicie panie niezły trójkącik!
- Tak jak lubię jeść w towarzystwie, tak i śmiać się lubię w doborowym gronie. I zamierzam robić to jak najdłużej.
- A gdyby zaproponowano pani udział w programie kulinarnym? Mamy ich wprawdzie bez liku, ale taki o gotowaniu "zupy z gwoździa" mógłby cieszyć się sporym powodzeniem...
- Cóż, pewnie bym się zastanowiła.
- Dziękuję za rozmowę.
Joanna Bartel
Ślązaczka ze Świętochłowic, ur. w 1952 roku. Słynna Andzia Dworniok z komediowego serialu "Święta wojna" oraz Krystyna Riedel z filmu "Skazany na bluesa". Artystka kabaretowa i wokalistka, również konferansjer. Współpracowała z Andrzejem Rosiewiczem, wzięła udział w nagraniu jego płyty "Dobry interes". Występowała także w spotach reklamowych Telezakupów Mango. W wolnych chwilach jedzie w plener i maluje.