"Super Express": Panie Darku, gratulacje! Dla pana, dla żony. Jak czuje się Basia? Jak czuje się pan? Zmęczony?
Dariusz Michalczewski: Bardzo dziękuję. Jest to jeden z najważniejszych dni w moim życiu. Dostałem wspaniały prezent. Synek przyszedł na świat dokładnie w 15-tą rocznicę zdobycia przez przeze mnie pierwszego Mistrzostwa Świata. Od dawna żyliśmy z Basią tylko tym wydarzeniem. Basia czuje się bardzo dobrze, przebywa teraz pod opieką lekarzy. Zmęczenia jeszcze nie odczuwam ze względu na niesamowite emocje i adrenalinę, która trzyma mnie do tej pory.
"SE": Ale przecież był pan przy porodzie. Ból, krew, napięcie, stres...
DM: Podczas porodu cały czas byłem przy Basi. Cieszę się, że mogłem tego doświadczyć i być z nią w tak ważnej dla nas chwili. Przyznam szczerze, że bardzo się denerwowałem przed porodem. To było takie samo uczucie, jak przed moją najważniejszą walką. Wiedziałem, że muszę być dla Basi wsparciem i zachować zimną krew do samego końca. Ale jak już wziąłem synka na ręce, zszedł ze mnie cały stres.
Jak czuje się syn? Ile waży, mierzy, czy to duży chłopak?
Jest taki malutki (śmiech). Waży ok. 3400 g. i mierzy 52 cm.
Jaki jest syn? Spokojny, a może wręcz odwrotnie, to mały rozrabiaka, który daje już w kość?
Od dawna wiedzieliśmy, że mały Darek nie będzie spokojny. Już w brzuszku wiercił się i nie mógł się doczekać przyjścia na świat. Widać, że jest pełen energii.
Do kogo Darek jest podobny?
Oczywiście, że do mnie. Ma ciemne włoski, śniadą cerę i jest w nim pełno życia.
Przed narodzinami powiedział pan nam: "Postaram się przeżywać ojcostwo bardzie świadomie". Co to znaczy? Czy inaczej będzie pan wychowywał najmłodszego z synów?
Moi dwaj synowie z pierwszego małżeństwa urodzili się jeszcze zanim rozpocząłem prawdziwą karierę. Moment ich dorastania przypadł w momencie, gdy byłem najlepszym bokserem na świecie. Zawsze byli dla mnie bardzo ważni. Byłem dla nich dobrym kumplem, spełniałem ich każde zachcianki. Ale przyznaję, że swój czas musiałem dzielić pomiędzy sportem a rodziną. Teraz dla małego Darka będę starał się być idealnym i troskliwym ojcem. W tej chwili najważniejsza jest dla mnie rodzina.
Nauczy pan małego walczyć, boksować?
Dokładnie 15 lat temu, 10 września 1994 roku po raz pierwszy zostałem zawodowym Mistrzem Świata WBO w kategorii półciężkiej, pokonując Leonzera Barbera. Była to moja najważniejsza walka
w życiu, która otworzyła mi drogę do wielkiej kariery. Narodziny synka w rocznicę tej walki są dla mnie najpiękniejszym prezentem, jaki mogłem sobie wymarzyć. Bardzo chciałbym, by „mały Tiger” poszedł
w moje ślady. Będą dbał, aby synek rozwijał się w jak najlepszych warunkach.
Kiedyś trzy znane panie astrolog przepowiedziały, że mały będzie wybitny, ale niestety nie
w dziedzinie sportowej, a humanistycznej. Nie jest pan zawiedziony, mały nosi imię po sławnym tacie - sportowcu?
Synek otrzymał imię Darek, ponieważ jest moim wielkim szczęściem i wiążę z nim ogromne nadzieje. Nie bardzo wierzę w przepowiednie astrologów. Jestem przekonany, że mały wyrośnie na wspaniałego człowieka. Oczywiście będę mu we wszystkim pomagał, uczył i przekazywał swoją wiedzę. Ale jak podrośnie sam zdecyduje, co będzie chciał w życiu robić. Moim marzeniem jest, by poszedł w moje ślady, ale ostateczna decyzja będzie należała do niego.
Każdy ojciec, matka mają marzenia związane z dziećmi. Mówi się, że są to marzenia, których im nie udało się zrealizować? Pana i żony marzenie dla Darka, to...
Chciałbym, by był wspaniałym i szczęśliwym człowiekiem. Czuję się szczęśliwym, dojrzałym
i spełnionym mężczyzną. Podczas mojej kariery osiągnąłem wszystko, co było do osiągnięcia.
W 2002 r. zostałem ogłoszony przez federację WBO „Championem wszech czasów”, byłem niekwestionowanym Mistrzem Świata przez 9 lat, jako pierwszy bokser w historii unifikowałem pasy mistrzowskie organizacji WBA, IBF i WBO w kategorii półciężkiej. Teraz mam moją Fundację „Równe Szanse”, która zajmuje się poprawą warunków startu młodzieży ze środowisk szczególnie zagrożonych patologiami społecznymi oraz z rodzin o trudnej sytuacji materialnej. Muszę podkreślić, że wszystkie zyski z posiadania marki Tiger Energy Drink przekazuję na działalność mojej Fundacji. Mam szczęśliwą i kochającą rodzinę. To są moje największe życiowe sukcesy. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Moim największym marzeniem jest, by mój synek mógł powiedzieć to samo będąc
w moim wieku.