– W serialu „Na kocią łapę” gra pani Gabrysię Nowak-Poznańską. Kim jest ta postać?
– To żona Andrzeja Poznańskiego (menedżera lecznicy dla zwierząt), z zawodu dziennikarka telewizyjna. Próbuje odnaleźć się w rodzinie, w której przyszło jej żyć, bo mieszka z mężem u jego rodziców. A oni do łatwych w obcowaniu nie należą. Szczególnie teściowa Helena...
– Czy gra w serialu może być dla aktora wyzwaniem zawodowym?
– Dla mnie każda praca jest wyzwaniem. Waldek Błaszczyk, który gra mojego serialowego mężą, też nie idzie na zawodową łatwiznę. To mi się bardzo podoba. Uwielbiam z nim grać, bo zawsze coś sobie wymyślamy w naszych scenach, doszukujemy się w nich dodatkowych podtekstów, a nasza praca staje się bardzo fajną zabawą.
– Lubi pani zwierzęta?
– Tak. Jestem ich miłośniczką. Mam psa i kota. Teraz obydwa zwierzaki wyjechały do Białegostoku i mieszkają z moją mamą. Właścicielka, czyli ja, na razie nie ma czasu na zajmowanie się nimi. Poza tym mam ogródek, w którym mieszka mnóstwo zwierząt – dzikie koty, mrówki, pająki...
– Nie boi się pani tych pająków?
– Przyzwyczaiłam się do nich. Nie będę im zabraniała wchodzenia do mojego domu, i tak nie jestem w stanie wytłumaczyć im, żeby tego nie robiły.
– Udział w „Jak Oni śpiewają” odebrała pani jako lekcję pokory?
– Nie wydaje mi się, żebym wymagała lekcji pokory. To była raczej lekcja, dzieki której dowiedziałam się czegoś o naszym show-biznesie, a o sobie tyle, że wciąż jestem osobą naiwną. Zrozumiałam, że nie zawsze to coś, co się ma w środku, co się potrafi, to, jak się pracuje, liczy się... Cudownie było natomiast pośpiewać sobie z fajną kapelą.
– To co pani zrobi z tym całkiem niezłym głosem i muzykalnością?
– Wciąż go wykorzystuję, śpiewam, koncertuję. Nie zrobiłam sobie przerwy, a że nie wydaję płyty i że nie jestem megaznaną piosenkarką, nie świadczy o tym, że nie śpiewam. Myślę, że trzeba mieć predyspozycje, żeby być popularną wokalistką popową. A ja chcę sobie spokojnie śpiewać swoje rzeczy, utwory, które mi się podobają, istnieć w muzyce ze swoim światem.
– A na co zwraca pani szczególną uwagę w piosenkach?
– Wszystko, co śpiewam, jest połączone z aktorstwem. Kiedy śpiewam, a raczej mam coś zaśpiewać, zaczynam od tekstu. Jeśli piosenka ma zły tekst, nie wychodzę z nią na scenę, tylko nucę pod prysznicem.
– W Teatrze Narodowym można zobaczyć panią w spektaklu „Opowiadania dla dzieci”.
– Ale nie jest to spektakl wyłącznie dla dzieci. Przychodzi na niego dużo dzieci – i tak samo wielu dorosłych, zresztą sama zapraszam na niego moich znajomych. Po obejrzeniu przedstawienia mówią często, że takiego teatru czystego, radosnego było im trzeba. To wesoła sztuka, każdy się w niej odnajduje, a każdy aktor ma w sobie dużo dziecka i dużo wariata. Ja też (śmiech).