Wielkimi krokami zbliża się 8. rocznica śmierci uwielbianej przez miliony widzów aktorki, Ani Przybylskiej. Gwiazda "Złotopolskich" odeszła 5 października 2014 roku i pozostawiła po sobie ogromną pustkę w sercach swoich najbliższych oraz fanów. Kobieta zmagała się z rakiem trzustki i mimo starań lekarzy, nie udało jej się go pokonać. Nic dziwnego, że wkrótce zapadła decyzja o uczczeniu pamięci Przybylskiej i stworzeniu filmu o jej życiu. Dokument "Ania" trafi na ekrany już w piątek, 7 października. Krystyna Przybylska, mama kochanej przez Polaków gwiazdy, ostatnio udzieliła wywiadu "Faktowi", w którym opowiedziała, jakim dzieckiem była Ania. - Była pogodna, ale i wiecznie głodna - powiedziała. Kilkakrotnie podkreśliła, że jako dziecko Ania miała niezaspokojony apetyt - [...] Miała nawet taką ulubioną piosenkę "U babci jest słodko, świat pachnie szarlotką". Tylko miałam wrażenie, że to jej śpiewanie było nawoływaniem, żeby babcia zrobiła coś do jedzenia. Tak, była żarłokiem. U Babci Zosi czekało zawsze na nią jedzonko, a u Babci Danusi już przy wejściu na klatkę schodową, czuła miły zapach pysznych domowych potraw.
Ania uwielbiała spędzać czas poza domem, co czasami martwiło jej mamę. Jak powiedziała, "miała w sobie coś z chłopaka".
- [W blokach przy ul. Bosmańskiej - przyp. red.] mieszkało sporo dzieci w wieku Ani i Agnieszki [starszej siostry - przyp. red.], więc się razem bawili. Czasem się denerwowałam, gdzie one są, a one wędrowały. Ściągnąć je do domu to była kara. Skakały w gumę, jeździły na rowerach, nocowały w namiotach. Im bardziej brudne, tym były szczęśliwsze. Czasem jak Ania wróciła w dresach, to załamywałam ręce. Miała w sobie coś z chłopaka, łobuza, ale którego się kocha i którego się nie zapomina - wyznała "Faktowi" Krystyna Przybylska.
Mama Ani opowiedziała również o jej nastoletnich latach. Jak się okazuje, dziewczyna czasami wagarowała. Uwielbiała też rozmawiać przez telefon, przez co rachunki były ogromne.
- Gdy wszyscy wagarowali, ona też. Najczęściej na bulwarach w Gdyni, to piękne miejsce, potem niedaleko przecież mieszkała z Jarkiem. Wagarowała, ale przecież każdy musi zaliczyć pierwsze próby papierosa i tak dalej. Raz ją nakryłam z koleżanką, która pożyczyła jej buty na obcasach, za duże, więc trudno było w nich chodzić. Miała swoją paczkę w liceum. Miała też kolegów. Ona nimi rządziła - opowiadała w rozmowie z gazetą.
Ania Przybylska została pochowana w rodzinnej, ukochanej Gdyni. Matka często odwiedza jej grób. Na cmentarz zabiera również swoje wnuki, dzieci Ani.
- Kiedy jest pogoda, często siadam na ławce, słychać syreny okrętów, można sobie porozmyślać, bo to piękne miejsce. Bólu nic nie zagłuszy. Nie ma gorszego niż strata dziecka. [...] Kiedy przychodzę tu z wnukami, to idę do mojego szwagra, a ich zostawiam. Stoją wtedy przy grobie, trzymają się za ręce. Zostawiam ich, żeby sami porozmyślali. Każde z nich na swój sposób przeżywa śmierć Ani - wyznała "Faktowi".