Kiedy 14 lat temu, w Dniu Matki, limuzyna Michała Wiśniewskiego zabierała panią Grażynę z łódzkiej meliny na detoks do Warszawy, była w ciągu alkoholowym. Piła właściwie bez przerwy od samobójczej śmierci męża w 1986 r. Sławny syn razem z braćmi wyciągnęli do niej pomocną dłoń.
- Ja po prostu chciałam z tym skończyć. Miałam już dość. Marzyłam, żeby poznać wnuki i być trzeźwą babcią - mówi "Super Expressowi" Grażyna Wiśniewska. Od tego czasu nie wzięła do ust alkoholu. Ostatnio postanowiła napisać o tym książkę. - Zdecydowałam się zrobić to dla siebie, dla Michała, dla synów i dla moich wnuków. Nie chcę siedzieć bezczynnie, a tak mogę naprawić swoje błędy - mówi.
Alkohol w rodzinie Wiśniewskiego stał się przyczyną wielu nieszczęść - zaczęło się od rozwodu rodziców, potem było samobójstwo ojca, dom dziecka, ucieczki z rodzin zastępczych. Wiśniewski już jako dziecko spróbował alkoholu, a dziś mówi wprost, że wypił tysiące litrów wódki. Skończył z tym dopiero trzy lata temu i do dziś boi się, że wpadnie w ciąg.
- Kamień spadł mi z serca, kiedy i Michał zdecydował się na wszycie esperalu. Widziałam, jak upijał się przez całe lata, ale nie mogłam nic zrobić do momentu, w którym sam nie pozwolił sobie pomóc. Tak jest z alkoholikami - tłumaczy pani Grażyna. - Trzeba wkroczyć w odpowiednim momencie i działać. A Michał miał wtedy mnie i żonę. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że Dominika to wspaniała dziewczyna. Wiele dla niego zrobiła, a ja kocham ją jak córkę.
Książka mamy będzie dla niego przestrogą, na samym początku poprosił ją, by niczego nie ukrywała i dała prawdziwe świadectwo innym, którzy też walczą z nałogiem.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Michał Wiśniewski przehulał MAJĄTEK i jest bankrutem!