Manuela Gretkowska w obszernym wpisie na Facebooku wyjawiła, dlaczego zdecydowała się oddać mamę do domu opieki. Stan 90-letniej kobiety był naprawdę ciężki. Z powodów zdrowotnych wymagała specjalistycznej opieki całodobowej. Do tej pory zapewniała ją siostra Manueli, która na jakiś czas musiała wyjechać na Ukrainę. Pisarka wzięła więc mamę do siebie:
- Przejęłam domowe hospicjum od siostry. Wyrwała się na Ukrainę poznać przyszłą rodzinę syna, niebawem huczny ślub. (...) Zaopiekowałam się więc mamą, skazaną zaocznie na śmierć, po internetowej wizycie chirurgów. Przepisali nawet plastry z morfiną. Mamie dolega starość i niegojące się rany nóg, z których jak z pni żywicy wycieka woda. Dziennie, kilka szklanek. Opatrunek wrósł w ranę i biedna mówi, że woli umrzeć niż znowu cierpieć - pisze Gretkowska.
ZOBACZ: Konieczna była pilna pomoc. Fatalne doniesienia o Piotrze Fronczewskim
Opieka, której wymagała chora mama pisarki była bardzo wymagająca, dlatego zdecydowała się znaleźć dla niej wyjątkowe miejsce: - Znalazłyśmy "cudowny" dom opieki pod Łodzią, w willowej dzielnicy, pod lasem. Jest rzeczywiście cudowny, chociaż w moim zachwycie mogą być wątki wyrzutów sumienia. Warunki hotelowe i żadnego szpitalnego, zapachu. Mama przesypia noce, rany wyleczone do sucha. Znowu chodzi, uśmiechnięta, znalazła towarzystwo, jest zaszczepiona - relacjonuje artystka.
Gretkowska zdradziła też, że jest to dla niej trudny moment: - Przeżyłam potwornie „umieranie” mamy, jej mękę. Oddanie do domu opieki też. Strach jak o dziecko i wyrzuty sumienia, nawet jeśli poszła do lepszego świata niż mogłyśmy jej stworzyć.