Marcelina Zawadzka i Max Gloeckner zostali rodzicami!
Na początku października Marcelina Zawadzka i Max Gloeckner powitali na świecie swoją pierwszą pociechę. Radosną nowiną modelka pochwaliła się w sieci. Gwiazda o ciąży po raz pierwszy poinformowała w dniu matki. Zawadzka od dawna marzyła o posiadaniu potomstwa, z czułością przyglądała się małym dzieciom.
Nie miała jednak szczęścia w miłości. W pewnym momencie postanowiła skupić się na sobie oraz podróżowaniu. Podczas jednej z wypraw poznała przystojnego Maxa Gloecknera, niemieckiego influencera i przedsiębiorcę. To właśnie z nim postanowiła założyć rodzinę!
Piękna modelka niemal do samego końca była aktywna zawodowo, a na Instagramie dzieliła się swoimi przemyśleniami na temat "stanu błogosławionego" oraz nadchodzącego porodu. Pierwsze dziecko Marceliny i Maxa przyszło na świat 9 października. Chłopiec otrzymał imię Leonidas. Oznacza ono "syn lwa". Nosił je legendarny król Sparty.
Marcelina Zawadzka po porodzie na chwilę zniknęła z przestrzeni publicznej. Jednak dość szybko powróciła do medialnej aktywności. Na Instagramie regularnie dodaje posty, z którymi może utożsamić się wiele mam. Niedawno postanowiła ona opowiedzieć w mediach społecznościowych o karmieniu piersią. W szczerym wyznaniu wspominała o początkach swojej "mlecznej drogi". Nie było łatwo, a jej towarzyszyły łzy bezsilności.
Zobacz również: Marcelina Zawadzka szczerze o karmieniu piersią. Wspomniała o łzach i bezsilności
Gwiazda Polsatu zdecydowała się założyć kanał na Youtubie. Opublikowała na nim godziną rozmowę ze swoją dulą, w której opowiedziała o porodzie. Jak wyznała, nie był on łatwy. "Mam nadzieję, że ta rozmowa doda Wam otuchy, zainspiruje i przypomni, jakie jesteśmy niezwykłe jako kobiety" - napisała w opisie.
Zawadzka w filmie powiedziała, że otrzymała tyle historii innych kobiet, że czułaby się "samolubna", gdyby nie podzieliła się również swoją. Modelka przyznała, że dużym wyzwaniem był dla niej sam czas ciąży, która się przedłużała. Próbowała różnych sposobów, by przyśpieszyć poród. Oczekiwanie na pierwsze skurcze "było wiecznością".
W dniu porodu udała się na spacer, by uspokoić myśli. To właśnie wtedy zaczęły się pierwsze bóle. Wróciła do domu, gdzie towarzyszył jej przejęty Max.
Pojawiły się skurcze 10 na 10. (...) Max mi pomógł wyjść [przyp. red. z wanny], załadował mnie do samochodu. Na szczęście wszystko było spakowane już dawno. (...) - po tym pojechali do szpitala.
Gdy dojechali na miejsce ból był tak silny, że Marcelina nie mogła powstrzymać się od krzyku.
Miałam wrażenie, że ten drugi okres porodu jest za długi. (...) Była zmiana oddychania na intensywne parcie. (...) Było już 13 na 10 w skali bólu. (...) Nie było postępu. Nie wiedziałam, co się dzieje. Dałyście mi batoniki, żebym jadła. (...) Minutę po minucie pamiętam. To się nie kończyło, był to długi proces - wspomina.
Synek Zawadzkiej przyszedł na świat około godziny 6:20. Chociaż porób był bardzo bolesny, to dzisiaj czuje, że narodziny dziecka jeszcze bardziej zbliżyły ją i Maxa.
Zobacz również: Marcin Hakiel już umie rodzić! Wraz z Dominiką ukończyli szkołę rodzenia