Marcin Kwaśny wyznaje: Tarocistka WYWRÓŻYŁA mi karierę po trzydziestce

2011-07-28 18:05

Był 1991 rok. Podczas zabawy sylwestrowej Marcina Kwaśnego (32 l.) dopadła tarocistka. Upierała się, że musi mu powróżyć. Co powiedziała? - Wywróżyła mi karierę - opowiada nam aktor występujący w filmie "Rezerwat", znany też z roli Rafała Kocuja w serialu "Szpilki na Giewoncie".

Szkołę teatralną wspominam źle, ale tylko i wyłącznie przez Cezarego Morawskiego (57 l.). Mocno dał mi się we znaki. Zamiast pokazać mi teatr jako miejsce, w którym realizuje się pasje, chciał te pasje we mnie zabić. Nie wiem, czy jest dobrym pedagogiem. Gdyby był, to cały nasz rok nie zbuntowałby się przeciwko niemu na tydzień przed dyplomem. Dokończył go Jan Englert (68 l.), którego akurat wspominam dobrze.

Pewnego dnia z kolegą poszliśmy do Teatru Narodowego, gdzie Adam Hanuszkiewicz (87 l.) miał próbę generalną. Zgodził się, gdy zapytaliśmy, czy możemy przyjrzeć się jego pracy. Niestety, dotarło to do Morawskiego, opiekuna roku. Wezwał mnie i dostałem reprymendę. Za co? Za to, że przeszkodziłem panu Hanuszkiewiczowi w pracy, choć nie odniosłem wrażenia, bym zrobił mu tym jakąś przykrość.

Na pierwszym roku studiów dorabiałem w knajpach, przebrany za Jamesa Bonda z dziewczynami u boku, które lały wódkę z bazuki, reklamowałem Smirnoffa. Miałem umowę, że nie można robić mi zdjęć, bo nie wolno było pracować studentowi pierwszego roku Akademii Teatralnej. Ale któregoś dnia moje zdjęcie ukazało się w "City Magazine" i ktoś życzliwy zawiesił je na uczelnianej tablicy ogłoszeń. "Marcin, co ty robisz?! Wisisz na tablicy!" - tym razem naprawdę życzliwa koleżanka ostrzegła mnie. Pobiegłem na piętro, przy tablicy stała już Aleksandra Górska (72 l.), dziekan. Ale zobaczyłem, że do mnie jako Jamesa Bonda jeszcze nie dotarła. "Pani dziekan, jest telefon do pani" - skłamałem. Kiedy odeszła, podarłem zdjęcie.

 

Byłem bliski załamania, ale grałem, nawet z gorączką

Uważam, że szczęściu zawodowemu trzeba pomóc. Dałem pomysł filmowi "Rezerwat", zostałem współautorem scenariusza. Film przyniósł mi popularność. Poza tym za 5 tysięcy złotych nagrody, którą dostałem kiedyś w konkursie Verba Sacra, wyprodukowałem spektakl. Na początku przychodziło na niego 4-5 osób, głównie moich przyjaciół. Byłem bliski załamania, ale grałem, nawet z gorączką. Aż któregoś dnia przyszedł krytyk ze znanej gazety i napisał pochlebną recenzję. Po niej pojawili się widzowie i reżyserzy, Krzysztof Zanussi (72 l.), Marek Koterski (69 l.)... I zaczęło się dziać.

Obecnie gram w "Szpilkach na Giewoncie" i w kolejnym serialu - "Wiadomości z drugiej ręki", który będzie w telewizyjnej Dwójce jesienią. Na wiosnę wejdzie do kin "Historia Roja". Na nowej scenie Teatru na Bielanach reżyseruję "Hioba", inauguracja 9 września.

Czy to prawda, że wywróżono mi karierę? Prawda. Był rok 1991, miałem wtedy 22 lata. Dorwała mnie tarocistka, która uparła się, że musi mi powróżyć. Powiedziała, że po "30" zacznę robić karierę. I super, bo nie ma nic gorszego w tym zawodzie, jak nie być dostrzeżonym, nie grać.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki